Najnowsze wpisy


Sekrety życia
Autor: perelkadg
05 maja 2018, 14:39

Rozdział 70 - Zawsze z Tobą chciałbym być...

To jeszcze nie koniec dramatycznych wydarzeń, które spadły na naszą rodzinę. Najgorsze miało dopiero nastąpić.

Tym razem chodziło o Maćka. Jego małżeństwo z Andżeliką zakończyło się zaledwie rok temu, ale to był najgorszy okres w Jego życiu - pomijając już smierć Małgosi.

Na początku wszystko układało się super. Maciek był zakochany w swojej żonie. Właśnie dziś obchodziliby kolejną rocznicę ślubu. Niestety, zamiast tego... trwa żałoba.

********************************************************************************************************

Maciek podszedł do Andżeliki i dotknął dłonią Jej pleców, wolno się odwróciła. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Stali tak długą chwilę, a potem ona wspięła się na palce, by dosięgnąć Jego ust. Poczuł Jej gorące, suche wargi i świat zawirował. Całowali się coraz gwałtowniej, w pewnej chwili on chwycił ją za ręce i zaniósł na łóżko. Niemal zerwał z Niej ubranie. W uniesieniu dotykał drobnych, dziewczęcych piersi, płaskiego, twardego brzucha, aż palce zawędrowały w okolice ud. Kiedy zanurzył je w Jej cieple i wilgoci, doznał uczucia nagłego szczęścia. Poddawała się pieszczotom jak rozleniwiona kotka, pozwalała, aby całował Jej stopy. Jego usta muskały Jej skórę, jakby chciały Ją całą poznać, zapamiętać w najdrobniejszych szczegółach. Jej biodra miały idealny kształt, nabite pośladki niemal mieściły mu się w dłoniach, obejmował je uczuciem rozsadzającego pożądania. Uniosła głowę i spojrzała na Niego. Oboje byli gotowi na to najważniejsze, patrzyła Mu w oczy, gdy w nią wchodził. Jej źrenice rozszerzyły się, było coś takiego w jej spojrzeniu, że przyprawiało Go niemal o szaleństwo. Wsparty na rękach miał przed sobą Jej twarz i czuł Ją całą, pragnął wbić się w nią jak najgłębiej, dotrzeć najdalej, jak tylko się da. Przygryzła wargi, a potem wolno przymknęła oczy. Przylgnął do Niej, objęła Go udami.

Miał takie wrażenie, że oto opada z Niego stara skóra, że jest miękki i bezbronny jak dziecko. Wraz z Nią przeżywał wszechogarniającą rozkosz, która na moment poraziła mu wszystkie nerwy.

    - Chcę być z Tobą do końca życia - wyszeptał, kiedy leżeli obok siebie wyczerpani miłością - Jesteś wszystkim, co mam.

Nie myślał, że jeszcze kiedykolwiek wypowie takie słowa, że jeszcze kiedyś pokocha drugą osobę... Jej pojawienie odmieniło mu życie.

Jednak któregoś dnia stwierdził, że Ona codziennie pije. Była jednak zasadnicza różnica między Jej upijaniem się w samotności, a piciem w knajpie, wśród ludzi; W domu zalewała się na ponuro, w barze stawała się nazbyt ożywiona, do pewnego momentu czarująca, potem następował gwałtowny spadek nastroju.

    - Ja już od dawna jestem dorosła - krzyczała - nie potrzebuję niańki.

W takich momentach miał uczucie, że stoi przed ścianą nie do pokonania.

Bywał też zmęczony nową sytuacją; gdy wracał po kilkunastu godzinach wyczerpującej pracy, zastawał ją w stanie alkoholowego zamroczenia, w mieszkaniu panował nieprawdopodobny bałagan. Obok pozostawionych wszędzie popielniczek walały się niedopałki papierosów, na podłodze stała zwykle pusta butelka po wódce i szklanka.

A Ona, Jego ukochana, miała na sobie szlafrok, w którym chodziła na okrągło. W kąciku Jej ust tkwił nieodmiennie papieros. Paliła dwie paczki w ciągu dnia. Po powrocie z pracy, pierwsze kroki kierował do kuchni i zacierał ślady Jej obecności.

Jeżeli smażyła jajecznicę, pozostawiała brudną patelnię i naczynia w zlewie, On to wszystko zmywał. Tak dalej nie sposób było żyć; Jednakże ani przez chwilę nie pomyślał o rozstaniu z Nią. Liczył, że czas coś zmieni, naprawi.

Tylko noce zbliżały ich do siebie, noce unieważniały to, co działo się za dnia.

Początkowo raził Go zapach alkoholu, którym przesiąknięte było jej ciało. Późnym wieczorem zwykle trzeźwiała, ale wtedy męczył ją kac. Potrzebowała jednak tak samo jak On ich fizycznych zbliżeń. Ich miłość rozkwitała zwykle nad ranem, ciągle byli siebie spragnieni, ciągle siebie poszukiwali. Spał po kilka godzin, wychudł, pod oczy zakradły się głębokie cienie.

********************************************************************************************************

Załatwił Jej pracę w barze. Ale to był najgorszy pomysł z możliwych, bo Ona miała teraz nieograniczony dostęp do whisky; co gorsze, do mężczyzn.

Zdarzało się, że po zamknięciu knajpy nie wróciła do domu. Rano, zamiast do pracy, poszedł jej szukać. Była u właściciela baru. Sama mu to zresztą powiedziała, kiedy wreszcie zjawiła się w domu.

    - Gdzie byłaś? - spytał ostro.

    - A co Cię to obchodzi?

    - Chyba powinno mnie obchodzić, skoro razem mieszkamy.

    - Nie, nie mieszkamy razem, Ja chwilowo mieszkam u Ciebie, ale być może wkrótce się wyprowadzę.

 

Ta odpowiedź zbiła Go z tropu.

    - Myślałem, że coś nas ze sobą łączy... - zaczął niepewnie.

    - Nie wiem, co Cię łączy ze mną, ale ja już mam dość tych ciągłych wyrzutów, nawet w łóżku jesteś męczący, wkładasz w to wszystko za dużo uczucia.

Przez chwilę wydawało mu się, że źle słyszy.

    - Wszyscy jesteście do niczego.

    - Masz aż takie doświadczenia?

    - A co Ty myślałeś, że byłeś pierwszy?

    - Przynajmniej jeden z pierwszych.

Roześmiała się.

    - Chłopczyku, miałam tylu kochanków, że zabrakłoby mi palców u rąk i nóg, gdybym chciała ich zliczyć.

    - Przestań! - warknął, nie mógł znieść Jej słów, Jej cynicznego wyrazu twarzy.

Czuł się obolały w środku i rozbity.

    - Oczywiście, mogę przestać. Zadałeś mi pytanie, więc Ci na nie odpowiedziałam. Czy chciałbyś wiedzieć coś więcej?

    - Nie.

    - Czyli uważam naszą rozmowę za skończoną. Chcę się trochę przespać...

    - Myślałem, że masz to już za sobą - nie wytrzymał.

    - Owszem, ale u szefa jest jednoosobowy tapczan.

********************************************************************************************************* W przypływie zazdrości uderzył ją w twarz. Chwyciła się za policzek, w Jej oczach pojawił się nagle uległy wyraz.

    - Nie bij mnie - rzekła ze strachem.

To było nie do wytrzymania, odwrócił się i wybiegł z domu. Błąkał się kilka godzin po okolicy, był listopad i wcześnie zapadał zmrok. Kiedy znalazł się przed domem, było już zupełnie ciemno. Spojrzał w swoje okna, nie paliło się światło, a więc albo spała, albo poszła sobie. Na myśl, że nie zastanie Jej na górze doznał uczucia nagłego bólu. Zrozumiał, że szaleńczo kocha tę dziewczynę i ze jest w stanie przebaczyć Jej wszystko, cokolwiek by jeszcze zrobiła.

Ale czy mogła zrobić coś jeszcze gorszego? Myśl, że ktoś inny dotykał Jej ciała, całował Ją, pieścił Jej piersi, doprowadzała go niemal do furii.

Wszedł po schodach na górę, z lękiem ujmując klamkę. Bo jeżeli Jej tam nie ma... Była...

Kiedy otworzył drzwi do sypialni, spostrzegł na poduszce zarys Jej głowy. Jak mógł najciszej wsunął się obok Niej pod kołdrę. Przytuliła się do Niego. Objął Jej drobne ciało. Po policzkach poczęły mu spływać łzy. Otarła je palcami.

    - Nie płacz - powiedziała - łzy są głupie.

    - Są ludzkie.

    - Nic nie jest ludzkie. Nie chcę żebyś był przeze mnie nieszczęśliwy. Dlatego chyba odejdę.

    - Ale ja jestem szczęśliwy. Jestem z Tobą bardzo szczęśliwy...

    - I dlatego błądziłeś parę godzin w ciemnościach?

    - Mówiłaś takie rzeczy...

    - Musisz wiedzieć, jaka naprawdę jestem.

    - Jesteś wrażliwa i delikatna. Ale udajesz przed sobą kogoś innego.

    - Nie udaję, jestem mało warta. To Ty stworzyłeś sobie mój obraz.

    - Ja Cię po prostu kocham. Zapadło milczenie.

    - I ja Ciebie też chyba kocham, chociaż wydawało mi się, że nie jestem do tego zdolna...   Dlatego tak bardzo boję się, że Cię jeszcze wiele razy zranię... Za dobrze siebie znam...

***********************************************************************************************************

Od tego dnia zrobiło się między nimi lepiej. Prawie codziennie czuł wprawdzie od Niej alkohol, ale ani razu nie przebrała miary. Jednak któregoś dnia wrócił do domu i już Jej nie zastał. Zostawiła mu tylko list:

"Mój kochany"

Wybacz mi, że zamiast Ci to powiedzieć w oczy piszę, ale taki już ze mnie tchórz. Zawsze chowałam głowę w piasek. Wiem, że mnie kochasz i że bardzo się starałes, żeby nam wyszło wspólne życie. Ale ono nam nie wyszło. Żeby się pozbierać, muszę zostać sama, muszę siebie lepiej zrozumieć. Czego ja naprawdę chcę, dlaczego czuję się taka nieszczęśliwa. Tylko sobie nie myśl, że opuszczam Cię dla innego mężczyzny. Nie. na pewno nie. Życzę Tobie wszystkiego najlepszego.

Twoja...

Zorientował się nagle, że łzy mu ciekną po policzku.

    - "to niemożliwe" - powtarzał w myślach

     - Ona nie mogła odejść. Nie mogła. To jakiś okrutny żart. Przecież wszystko się tak dobrze ułożyło".

 

Wyjął z szafki wódkę i usiadłszy w fotelu, pił haustami prosto z butelki. Rozpacz podchodziła mu do gardła, dusił się nią, nie umiał się przed nią obronić. Jak istnieć bez niej, bez jej zapachu, jej głosu! Do tej pory obecność ukochanej była motywacją do życia, bez niej straciło ono wszelki sens. Już raz przeżywał to samo po stracie Małgosi. To wszystko go przerosło.

Przesiedział tak do rana, trzeźwy, mimo że butelka była pusta. Kopnął ją, potoczyła się na środek pokoju. Wydawało Mu się, że już nigdy nie zmruży oka, a jednak zasnął.

Ocknął się z uczuciem, że wydarzyło się coś strasznego.

Potem do Niego dotarło: ANDŻELIKA ODESZŁA.

Nie myśląc ani chwili dłużej, sięgnął po leżący na stole pistolet. Obejrzał go ze wszystkich stron, a potem przyłożył go do skroni i wystrzelił...

Znaleźliśmy go kilka godzin później... Już nie żył...

 

 

KONIEC

Sekrety życia
Autor: perelkadg
04 maja 2018, 19:27

Rozdział 69 - To Twój ojciec...

Ewa rosła i coraz częściej pytała o ojca. A ja nie wiedziałam, co mam jej odpowiadać.

Pewnego dnia znów zobaczyłam tego tajemniczego mężczyznę z cmentarza. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Był taki przystojny i tak bardzo przypominał Mariusza. Kiedy się do mnie zbliżył, znów uderzył we mnie znajomy zapach. Dopiero teraz zauważyłam długą, przechodzacą prawie przez pół czoła bliznę.

    - Przepraszam, że Panią niepokoję...

  ...I ten głos. Delikatny, choć lekko załamujący... Nie mogłam oderwać oczu od Jego twarzy. Poczułam, jak nogi uginają się pode mną.

    - Co Pani jest?

    - gdyby mnie nie złapał, z pewnością zemdlałabym.

 

Kiedy już doszłam do siebie, powiedziałam, że bardzo przypomina mi mojego zmarłego męża. Nagle mężczyzna złapał się za głowę i prawie zwinął się z bólu. Gdy ból minął, wyjaśnił, że od dawna cierpi na straszne bóle glowy.

    - Tą bliznę na czole mam z wypadku. Straciłem pamięć, dlatego, gdy szybko staram się coś przypomnieć - powraca ten ból.

    - Czy teraz też... - bałam się zapytać.

    - Tak. To dziwne, ale Pani twarz...

Nie pozwoliłam mu dokończyć. Wiedziałam, co chce powiedzieć. Nie mogłam w to uwierzyć.

    - A więc Ty nie umarłeś - powiedziałam cicho.

Po moich oczach popłynęły łzy. Łzy szczęścia.

**********************************************************************************************************

Widywaliśmy się tak często, jak tylko było to możliwe. Opowiadałam mu o chwilach, które spędziliśmy ze sobą, o naszych wspólnych wzlotach i upadkach. Mariusz mało mówił. To była dla niego całokowicie nowa sytuacja, z którą musiał się oswoić. Dopiero później zrozumiałam, że mówił jednak najwięcej wtedy, gdy milczał. Najważniejsze, że odnajdowaliśmy się w tym milczeniu, które nigdy nie stawało się ciężarem.

Nie wiem, kim był wewnątrz swojego życia, w nocy, nad ranem. Zmienił się. Nie był już tym samym człowiekiem, jak przed wypadkiem. Ale nie musiałam uczyć się kochać. Od początku kochałam Jego milczenie, oraz brzmienie Jego głosu. Nawet te wspomnienia, które za wszelką cenę starał się odzyskać. Chciałam Mu pomóc.

    - Byliśmy małżeństwem. Mieliśmy troje dzieci.

    - Troje? - pytał.

    - Tak, ale niezupełnie. Miałeś syna z pierwszego małżeństwa, a ja córkę. Wkrótce po naszym ślubie urodziła się Paulinka - nasza wspólna córka.

    - Mów dalej. Chciałbym przypomnieć sobie wszystko.

    - Kiedy miała 13 lat, zmarła na zapalenie płuc. Mariusz zobaczył w moich oczach łzy.

    - Przykro mi, że nic nie pamiętam - Jego oczy także były mokre.

    - To nic, pomogę Ci odzyskać pamięć. Najważniejsze, że żyjesz. I że nasza córka ma ojca.

      Ewa - przyprowadziłam ją do pokoju - zaszłam w ciążę tuż przed Twoją... Kiedy zapukał policjant ja... Było mi... - zaczęłam się jąkać od płaczu - chciałam umrzeć.

    - Mój Boże, myślałaś, że nie żyję - teraz właśnie do Niego dotarło, co przeżywałam.

      Przez długi czas leżałem w jakimś szpitalu. Byłem w śpiączce. Kiedy się obudziłem, nic nie pamiętałem. Nie wiedziałem, jak się nazywam. Przepraszam. Kiedy mnie wypisali, zaopiekowała się mną pielęgniarka, która pracowała w tamtym szpitalu. Tam na cmentarzu byłaś na moim...

    - Byłam na pogrzebie mojego byłego męża.

    - Co się stało?

    - Zabił się. Nie zniósł tego, że Go znowu odrzuciłam.

    - Przykro mi.

    - Natalia nie może mi tego wybaczyć.

    - Natalia?

    - Mówiłam Ci, moja córka. Janusz bardzo pomagał mi w ciężkich chwilach, ale kiedy znów Go odtrąciłam, postanowił skonczyć ze sobą.

********************************************************************************************************

Dni mijały, a Mariusz nie dawał znaku życia. Czy miał zamiar mnie ignorować, czy nie chciał więcej o mnie słyszeć?

Przygniatał mnie ponury ciężar niepokoju i cierpkiej goryczy. Nawet nie miałam się komu wyżalić, bo moja najlepsza przyjaciółka była tysiące mil stąd. Jednak coś we mnie krzyczało, że On pojawi się jeszcze w moim życiu. I nie myliłam się.

Zjawił się po kilku dniach.

    - Kocham Cię! Już zawsze będziemy razem - usłyszałam.

To były najpiękniejsze słowa.

    - Wspomnienia przyjdą z czasem. Ważne, że znowu się odnaleźliśmy - powiedział obejmując mnie.

Moje ramiona przeszył zmysłowy dreszcz. Drżałam. Z nieopisanym strachem wiedziałam, że nadchodzi moment największego szczęścia. W mych piersiach serce płonęło czystym płomieniem. Przez parę chwil badałam go wzrokiem. Potem nachyliłam się i zamknęłam Mu usta długim pocałunkiem. Zapach Jego miękkiego, lecz silnego ciała, nieodparty powab Jego obecności, budziły we mnie dreszcz upojenia. Patrzyłam na Niego jak urzeczona. Był tak bliski. Całował moją twarz i czoło, powoli, delikatnie, z czułością. Obsypywał mnie słodkimi, ślepymi pocałunkami.

 

Długo tuliłam się do Niego, a On cały czas całował mnie delikatnie. Jego ciepły oddech na moich skroniach znów mnie poruszył, rozniecił dawne niszczące płomienie.

Przylgnęłam do Niego całą sobą...

Sekrety życia
Autor: perelkadg
04 maja 2018, 14:19

Rozdział 68 - Zawrotna kariera...

Dlaczego tak się zdarza, że wszyscy moi bliscy gdzieś wyjeżdżają, odchodzą?

Krzysiek, mąż Kariny, dostał jakąś atrakcyjną ofertę, czy awans i postanowili przeprowadzić się do Bostonu. Od tego momentu ich życie diametralnie się zmieniło. Monika dorastała, więc mogła zacząć naukę w szkole amerykańskiej. Karina także postanowiła wrócić do swojego zawodu. Tuż po swoich studiach zrobiła dyplom z dziennikarstwa. Niedawno otrzymała więc propozycję pracy w wiadomościach telewizyjnych. Bardzo pomagała jej w tym znajomość języka angielskiego. Nie oznaczało to, że musiała pracować, bo powodziło im się zupełnie nieźle. Po prostu pragnęła coś zmienić w swoim życiu. Wiele kosztowało ją podjęcie decyzji, czy przyjąć tę ofertę. Uważała bowiem, że nie jest to praca dla niej. W koncu Krzysiek przekonał ją by się zdecydowała i miał słuszność.

Karina pokochała swoją pracę. Pełniła funkcję pierwszego zastępcy producenta. Praca ta była niezwykle ciekawa, choć czasami bardzo męcząca. Wracała do domu późnym wieczorem i jedyne na co wówczas miała ochotę to szybka, odprężająca kąpiel. Przez to także rzadziej widywała męża i Monikę, która także zaczęła odczuwać nieobecność matki.

Dzisiejszego wieczoru także wróciła bardzo późno. Weszła do kuchni, gdzie zobaczyła siedzącego Krzysztofa. Podeszła do Niego i pocałowała Go na powitanie. I nagle Jego ramiona oplotły Ją mocno. Zawsze ogarniało Ją szczęście, gdy była blisko męża. w takich chwilach nie miała wątpliwości, że jest dokładnie tam, gdzie pragnie być. Krzysztof całował ją długo i mocno, a gdy przestał, nie mogła złapać tchu.

    - Tak się stęskniłem.

    - Taaa! Jesteś głodny? - zapytała - po drodze kupiłam trochę jedzenia...

    - Tak - uśmiechnął się - prawdę mówiąc, jestem bardzo głodny...

Przy tych słowach zgasił światło. Karina wybuchnęła śmiechem. 

    - Niezupełnie o to mi chodziło. Kupiłam wino i...

Nie skończyła, bo Krzysztof znowu pocałował Ją w usta.

    - Później, Kasiu, później...

Bez słowa poprowadził Ją do sypialni. Błędnym wzrokiem patrzył, jak zdejmuje z siebie ubranie. Nastawił cicho muzykę i pociągnął Ją ku sobie na łóżko. W nocy kochali się dwa razy, co Karinę wprawiło w sentymentalny nastrój. Podając mężowi filiżankę kawy, pocałowała Go.

    - Zapowiada się dzisiaj coś ciekawego? - zapytał spoglądając na żonę znad gazety, którą czytał przy śniadaniu.

    - O niczym nie wiem. Dowiem się, jak przyjadę do telewizji.

Poranne wiadomości nie były dramatyczne, ale nigdy nie wiadomo.

    - A pracujesz wieczorem?

    - Okaże się dopiero po południu.

    - Mam nadzieję, że nie. Dziś jest mały bankiet u mojego szefa.

    - W takim razie postaram się, ale nie będziesz miał mi za złe, jeżeli...

Spojrzeli sobie w oczy i zaczęli rzucać w siebie poduszkami.

Niestety, tak jak przypuszczała rano, w pracy miała urwanie głowy. Perspektywa pracy długo w noc sprawiała, że nagle poczuła się samotna. Był piątkowy wieczór, który ludzie spędzają w mieście, w domu, u przyjaciół, Ona natomiast musiała słuchać policyjnych raportów o lokalnych zabójstwach i wypadkach oraz czytać teleteksty informujące o tragediach na całym świecie.

"To smutny sposób na rozpoczynanie weekendu" - pomyslała. Powinna być do tego przyzwyczajona, ponieważ pracowała tu już od sześciu miesięcy.

    - Chyba jestem zmęczona. czasami mam dość tego miejsca. Zastanawiam się czy nie rzucić tego wszystkiego - mówiła podczas naszej rozmowy telefonicznej.

    - Nie możesz z tego zrezygnować i to właśnie teraz, kiedy masz szansę na wielką karierę. To Twoja szansa - podtrzymywałam Ją na duchu.

 

Przez następne 4 godziny zmagała się z pracą papierkową, potem sprawdziła, czy studio jest przygotowane do emisji ostatnich wiadomości. Nie mogła się już doczekać chwili, gdy pojedzie do domu i zobaczy się z Krzysztofem. Wiedziała, że zawiodła Go, nie mogąc iść z Nim na bankiet, była jednak pewna, że Krzysztof to zrozumie. Wydanie ostatnich wiadomości, jak można było przewidzieć, dobiegło do końca bez zakłóceń. Za dwadzieścia pięć dwunasta była już w drodze do domu, a pięć minut przed północą otworzyła drzwi frontowe. Krzysztof spał głęboko na swojej stronie łóżka, wyczerpany po dość ciężkim dniu. Był nieprzytomny i żadne dźwięki nie były Go w stanie obudzić. Pocałowała Go delikatnie w policzek. Nawet się nie poruszył. Zgasiła światło i ułożyła się wygodnie...

Sekrety życia
Autor: perelkadg
03 maja 2018, 16:47

Rozdział 67 - Złoty strzał...

Janusz bardzo mi pomagał w okresie ciąży. Jak tylko mógł, starał się, by niczego mi nie brakowało. Był także podczas porodu. Nie obyło się jednak bez komplikacji. Niezbędne było cesarskie cięcie.

Jakie było moje szczęście, gdy dowiedziałam się, że urodziłam dziewczynkę.

To tak, jakby Paulina wróciła. Dałam Jej na imię Ewa. Janusz do niczego mnie nie zmuszał. Cierpliwie czekał, aż będę gotowa, by podjąć rozmowę o naszej wspólnej przyszłości. Pokochał moją córkę, jak własną.

Mieszkaliśmy razem, ale tak naprawdę nie do końca byliśmy ze sobą. Bałam się znów pokochać. Całe uczucie przelałam na Ewę.

 

Natalia postanowiła pozostać na stałe w Szwajcarii. Podobno poznała kogoś, kto sprawił, że zaczęła inaczej patrzeć na świat. Była szczęśliwa. Na dodatek - kuracja się udała.

Maciek odwiedzał mnie od czasu do czasu, ale także miał swoją rodzinę. Cieszył się jednak z tego, że znów ma siostrę.

 

Moja miłość do Janusza dopiero się rozwijała. Uczyłam się Go kochać. Chciałam Go pokochać. Musiał nastąpić jednak moment, w którym oboje coś postanowimy. Wszystkie moje myśli nakierowane zostały na jedno pojęcie: KONIEC. Bo koniec musiał nastąpić, pozostawała jedynie kwestia, kiedy.

Nakarmiłam Ewę, a potem położyłam spać. Przez chwilę patrzyłam, jak zasypia smacznie w swoim łóżeczku. Nawet nie zauważyłam, kiedy w drzwiach pojawił się Janusz. Tak wiele mu zawdzięczałam. Zaczęła się w moje głowie psychiczna huśtawka: ma sens - nie ma sensu. Tysiąc razy dziennie rozstawałam się z Nim, tysiąc razy łączyłam się ogromną ulgą. Oczywiście On nie doświadczał podobnych emocji, nie miał nawet pojęcia o moich zmaganiach. Postanowiłam przeprowadzić próbę. Poprosiłam Go, by na jakiś czas zamieszkał gdzieś indziej.

    - Ale dlaczego? Przecież jest nam dobrze!?

    - Zrozum, tak trzeba. Jeszcze nie przywykłam do tej sytuacji.

    - Nadal myślisz o...?

    - Nie kończ. Mariusza już nie ma - odpowiedziałam.

    - Ale wciąż za Nim tęsknisz.

    - Tak, przyznaję. Nie zapomnę o nim, wiesz o tym.

    - Ale dlaczego nie dajesz nam szansy? - zapytał. Kocham Cię...

    - Wiem...

 

Rozstaliśmy się. Janusz postanowił wrócić do swojej byłej żony, ale nigdy więcej nie zadzwonił do mnie. Swoje smutki zaczął topić w alkoholu i narkotykach. Zaczął staczać się na samo dno. Ale w końcu przeholował. To był "Złoty strzał", który zakończył wszystko. Przedawkował.

Czułam się winna Jego śmierci. Natalia długo nie mogła mi tego wybaczyć, a ja...

Znów byłam sama.

*********************************************************************************************************

Nadeszła jesień. Ta pora roku już zawsze będzie mi odbierała spokój. Dokładnie rok temu zginął Mariusz. Nigdy nie znaleziono jego ciała, ale prawnie został uznany za zmarłego.

Kupiłam kwiaty i razem z Ewą pojechałam na cmentarz. Nie kryłam płynących po policzkach łez. Dwaj mężczyźni mojego życia odeszli na zawsze. Pogodziłam się z losem, ale pozostał ból. Wracając z cmentarza natknęłam się na pewnego mężczyznę, który niesamowicie przypominał mi Mariusza.

"To nie może być prawda. Ja chyba śnię" - myślałam.

Dzieliło nas od siebie zaledwie kilka kroków, a ja stałam jak wryta czując ten sam zapach wody toaletowej, który zawsze wprawiał mnie w obłęd. Mężczyzna popatrzył na mnie, a potem na śpiącą w wózku Ewunię. Czułam jakieś dziwne przyciąganie do tego człowieka, którego nie mogłam wyjaśnić...

...Tak mało brakowało, by to, co najpiękniejsze między nami nigdy ju nie wróciło...

Sekrety życia
Autor: perelkadg
30 kwietnia 2018, 21:59

Rozdział 66 - Pragnienie nowej miłości...

Nadal rozmyślałam o tym, co powiedzieć Januszowi. Z jednej strony chciałam dać mu szansę, a z drugiej... Już dawno poczułam, że nie jestem w stanie dłużej znieść dotkliwego smutku, który zagnieździł się w mojej duszy. Moje serce nie miało już sił, by cierpieć. Próba zapomnienia o Mariuszu sprawiała mi ból. A ja z całych sił próbowałam go ukoić.

    "Dam Mu szansę" - pomyślałam - "zasługuje na nią".

Kiedy przyszedł bez słowa pogładził mnie po głowie. Czułam dotyk jego dłoni i nie próbowałam nawet uniknąć tej pieszczoty.

    - Zostań dziś ze mną - powiedziałam.

    - Jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytał.

    - Tak, ale potrzebuję czasu, by oswoić się z tym wszystkim. Nie mogę teraz...

    - Rozumiem. Ale będę cierpliwy.

 

Został, lecz nocował w pokoju gościnnym. Zasnął natychmiast, ja jednak długo nie mogłam zmrużyć oka. Jaki sens ma rozprawianie o miłości, skoro miłość posiada swój własny głos i mówi sama za siebie. Tamtej nocy milczenie pozwoliło zbliżyć się naszym sercom i poznać się lepiej. Moje serce usłyszało, co mówiło jego serce i poczuło się szczęśliwe. Chciałabym być jeszcze radosna, ciekawa życia, szczęśliwa. Przeżywać intensywnie każdą sekundę. Jak kiedyś dawać wiarę snom, umieć walczyć o swoje pragnienia. Kochać mężczyznę, który mnie kocha. Miłość jest zawsze nowa. I bez wględu na to, czy w życiu kochamy raz, dwa, czy dziesięć razy, zawsze stajemy w obliczu nieznanego. Miłość może nas pogrążyć w ogniu piekieł, albo zabrać do bram raju - ale zawsze gdzieś nas poprowadzi. I czas się z tym pogodzić, ponieważ jest Ona treścią naszego życia. Miłości trzeba szukać wszędzie, nawet za cenę długich godzin, dni, tygodni smutku i rozczarowań. Bowiem, kiedy wyruszymy na poszukiwanie miłości - ona zawsze wyjdzie nam naprzeciw. Moje serce powiedziało mi, że powinnam skorzystać z tej szansy.

Zasnęłam z uśmiechem...

******************************************************************************************************

Rano zauważyłam, że Jego oczy nabrały blasku. Był szczęśliwy i śmiał się z każdego, nawet drobnego głupstwa. Było w nim tyle radości, że zarażał nią wszystkich, którzy z nim rozmawiali.

    - Zawsze marzyłem, aby być z Tobą - powiedział

    - Wiesz dobrze, że i mnie wypełnia radość. Sprawiasz, że znów czuję się szczęśliwa. Dziękuję Ci za to.

Nie odpowiedział już. Wziął mnie tylko w ramiona i po raz pierwszy pocałował. A ja po raz pierwszy szczerze odwzajemniłam ten pocałunek.

*******************************************************************************************************

Od kilku dni czułam się jakoś dziwnie. Miewałam nudności i zawroty głowy. Myślałam, że to początek grypy. Poszłam więc do lekarza. Spojrzałam na zegarek. Była 9.00 rano. Musiałam koniecznie czymś się zająć, czymkolwiek, byle tylko zabić czas, który tak powoli płynął i oczekiwanie... Diagnoza lekarza brzmiała zaskakująco:

    - Pani choroba będzie trwała najwyżej 9 miesięcy. Oczekuje Pani dziecka. Gratulacje.

 

Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Z minuty na minutę ogarniała mnie coraz większa panika.

   "Mój Boże. To chyba sen. A więc los postanowił dać mi jeszcze jedną szansę. Nosiłam w sobie dziecko Mariusza - co do tego nie miałam wątpliwości. Człowieka, którego już nigdy w życiu nie zobaczę".

Poczułam łzy napływające mi do oczu. To były łzy szczęścia, a zarazem łzy strachu. Nie wiedziałam, jak Janusz przyjmie tą wiadomość, czy dalej będzie chciał być ze mną.

************************************************************************************************************

    - Byłam u lekarza.

    - Jesteś chora? - zapytał.

    - Nie, tylko... Powiem Ci, bo i tak wkrótce się dowiesz. Jestem w ciąży. To dziecko Mariusza.

 

Siedzieliśmy długo w milczeniu, trzymając się za ręce. Czytałam w Jego oczach, jak tysiące razy wyobrażał sobie tę chwilę i miejsce, w którym oznajmię Mu, że spodziewam się Jego dziecka. Pragnęłam mu powiedzieć "Tak", że przyjmę Go, ale brakło mi słów. Wiedziałam, że wisiało jednak nad Nim widmo odmowy, obawa, że mnie utraci.

    - Nadal chcesz być ze mną? - spytałam.

Ale On już nie odpowiedział. Podniósł się z miejsca, chwycił mnie za włosy i pocałował. Przyciągnęłam Go do siebie z całych sił. Wgryzłam się w Jego wargi i czułam Jego język w moich ustach. W tym krótkim pocałunku kryły się długie lata poszukiwań, rozczarowań, złudnych marzeń. Oddałam Mu Jego pocałunek z tą samą siłą. W tym pocałunku odżyły wszystkie chwile szczęścia, których w życiu zaznałam. Znów miałam ochotę żyć.

"Dzięki Ci Boże - pomyślałam - Dzięki Ci, bo moje życie zamarło, a Ty je wskrzesiłeś; bo miłość opuściła me serce, a Ty przywróciłeś mi jej łaskę".

Miłość powróciła do mnie pod postacią innego mężczyzny, z nowymi marzeniami i nową nadzieją.   

    - Twoja miłość jest dla mnie ratunkiem i przywraca mi moje marzenia - powiedziałam.