05 maja 2018, 14:39
Rozdział 70 - Zawsze z Tobą chciałbym być...
To jeszcze nie koniec dramatycznych wydarzeń, które spadły na naszą rodzinę. Najgorsze miało dopiero nastąpić.
Tym razem chodziło o Maćka. Jego małżeństwo z Andżeliką zakończyło się zaledwie rok temu, ale to był najgorszy okres w Jego życiu - pomijając już smierć Małgosi.
Na początku wszystko układało się super. Maciek był zakochany w swojej żonie. Właśnie dziś obchodziliby kolejną rocznicę ślubu. Niestety, zamiast tego... trwa żałoba.
********************************************************************************************************
Maciek podszedł do Andżeliki i dotknął dłonią Jej pleców, wolno się odwróciła. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Stali tak długą chwilę, a potem ona wspięła się na palce, by dosięgnąć Jego ust. Poczuł Jej gorące, suche wargi i świat zawirował. Całowali się coraz gwałtowniej, w pewnej chwili on chwycił ją za ręce i zaniósł na łóżko. Niemal zerwał z Niej ubranie. W uniesieniu dotykał drobnych, dziewczęcych piersi, płaskiego, twardego brzucha, aż palce zawędrowały w okolice ud. Kiedy zanurzył je w Jej cieple i wilgoci, doznał uczucia nagłego szczęścia. Poddawała się pieszczotom jak rozleniwiona kotka, pozwalała, aby całował Jej stopy. Jego usta muskały Jej skórę, jakby chciały Ją całą poznać, zapamiętać w najdrobniejszych szczegółach. Jej biodra miały idealny kształt, nabite pośladki niemal mieściły mu się w dłoniach, obejmował je uczuciem rozsadzającego pożądania. Uniosła głowę i spojrzała na Niego. Oboje byli gotowi na to najważniejsze, patrzyła Mu w oczy, gdy w nią wchodził. Jej źrenice rozszerzyły się, było coś takiego w jej spojrzeniu, że przyprawiało Go niemal o szaleństwo. Wsparty na rękach miał przed sobą Jej twarz i czuł Ją całą, pragnął wbić się w nią jak najgłębiej, dotrzeć najdalej, jak tylko się da. Przygryzła wargi, a potem wolno przymknęła oczy. Przylgnął do Niej, objęła Go udami.
Miał takie wrażenie, że oto opada z Niego stara skóra, że jest miękki i bezbronny jak dziecko. Wraz z Nią przeżywał wszechogarniającą rozkosz, która na moment poraziła mu wszystkie nerwy.
- Chcę być z Tobą do końca życia - wyszeptał, kiedy leżeli obok siebie wyczerpani miłością - Jesteś wszystkim, co mam.
Nie myślał, że jeszcze kiedykolwiek wypowie takie słowa, że jeszcze kiedyś pokocha drugą osobę... Jej pojawienie odmieniło mu życie.
Jednak któregoś dnia stwierdził, że Ona codziennie pije. Była jednak zasadnicza różnica między Jej upijaniem się w samotności, a piciem w knajpie, wśród ludzi; W domu zalewała się na ponuro, w barze stawała się nazbyt ożywiona, do pewnego momentu czarująca, potem następował gwałtowny spadek nastroju.
- Ja już od dawna jestem dorosła - krzyczała - nie potrzebuję niańki.
W takich momentach miał uczucie, że stoi przed ścianą nie do pokonania.
Bywał też zmęczony nową sytuacją; gdy wracał po kilkunastu godzinach wyczerpującej pracy, zastawał ją w stanie alkoholowego zamroczenia, w mieszkaniu panował nieprawdopodobny bałagan. Obok pozostawionych wszędzie popielniczek walały się niedopałki papierosów, na podłodze stała zwykle pusta butelka po wódce i szklanka.
A Ona, Jego ukochana, miała na sobie szlafrok, w którym chodziła na okrągło. W kąciku Jej ust tkwił nieodmiennie papieros. Paliła dwie paczki w ciągu dnia. Po powrocie z pracy, pierwsze kroki kierował do kuchni i zacierał ślady Jej obecności.
Jeżeli smażyła jajecznicę, pozostawiała brudną patelnię i naczynia w zlewie, On to wszystko zmywał. Tak dalej nie sposób było żyć; Jednakże ani przez chwilę nie pomyślał o rozstaniu z Nią. Liczył, że czas coś zmieni, naprawi.
Tylko noce zbliżały ich do siebie, noce unieważniały to, co działo się za dnia.
Początkowo raził Go zapach alkoholu, którym przesiąknięte było jej ciało. Późnym wieczorem zwykle trzeźwiała, ale wtedy męczył ją kac. Potrzebowała jednak tak samo jak On ich fizycznych zbliżeń. Ich miłość rozkwitała zwykle nad ranem, ciągle byli siebie spragnieni, ciągle siebie poszukiwali. Spał po kilka godzin, wychudł, pod oczy zakradły się głębokie cienie.
********************************************************************************************************
Załatwił Jej pracę w barze. Ale to był najgorszy pomysł z możliwych, bo Ona miała teraz nieograniczony dostęp do whisky; co gorsze, do mężczyzn.
Zdarzało się, że po zamknięciu knajpy nie wróciła do domu. Rano, zamiast do pracy, poszedł jej szukać. Była u właściciela baru. Sama mu to zresztą powiedziała, kiedy wreszcie zjawiła się w domu.
- Gdzie byłaś? - spytał ostro.
- A co Cię to obchodzi?
- Chyba powinno mnie obchodzić, skoro razem mieszkamy.
- Nie, nie mieszkamy razem, Ja chwilowo mieszkam u Ciebie, ale być może wkrótce się wyprowadzę.
Ta odpowiedź zbiła Go z tropu.
- Myślałem, że coś nas ze sobą łączy... - zaczął niepewnie.
- Nie wiem, co Cię łączy ze mną, ale ja już mam dość tych ciągłych wyrzutów, nawet w łóżku jesteś męczący, wkładasz w to wszystko za dużo uczucia.
Przez chwilę wydawało mu się, że źle słyszy.
- Wszyscy jesteście do niczego.
- Masz aż takie doświadczenia?
- A co Ty myślałeś, że byłeś pierwszy?
- Przynajmniej jeden z pierwszych.
Roześmiała się.
- Chłopczyku, miałam tylu kochanków, że zabrakłoby mi palców u rąk i nóg, gdybym chciała ich zliczyć.
- Przestań! - warknął, nie mógł znieść Jej słów, Jej cynicznego wyrazu twarzy.
Czuł się obolały w środku i rozbity.
- Oczywiście, mogę przestać. Zadałeś mi pytanie, więc Ci na nie odpowiedziałam. Czy chciałbyś wiedzieć coś więcej?
- Nie.
- Czyli uważam naszą rozmowę za skończoną. Chcę się trochę przespać...
- Myślałem, że masz to już za sobą - nie wytrzymał.
- Owszem, ale u szefa jest jednoosobowy tapczan.
********************************************************************************************************* W przypływie zazdrości uderzył ją w twarz. Chwyciła się za policzek, w Jej oczach pojawił się nagle uległy wyraz.
- Nie bij mnie - rzekła ze strachem.
To było nie do wytrzymania, odwrócił się i wybiegł z domu. Błąkał się kilka godzin po okolicy, był listopad i wcześnie zapadał zmrok. Kiedy znalazł się przed domem, było już zupełnie ciemno. Spojrzał w swoje okna, nie paliło się światło, a więc albo spała, albo poszła sobie. Na myśl, że nie zastanie Jej na górze doznał uczucia nagłego bólu. Zrozumiał, że szaleńczo kocha tę dziewczynę i ze jest w stanie przebaczyć Jej wszystko, cokolwiek by jeszcze zrobiła.
Ale czy mogła zrobić coś jeszcze gorszego? Myśl, że ktoś inny dotykał Jej ciała, całował Ją, pieścił Jej piersi, doprowadzała go niemal do furii.
Wszedł po schodach na górę, z lękiem ujmując klamkę. Bo jeżeli Jej tam nie ma... Była...
Kiedy otworzył drzwi do sypialni, spostrzegł na poduszce zarys Jej głowy. Jak mógł najciszej wsunął się obok Niej pod kołdrę. Przytuliła się do Niego. Objął Jej drobne ciało. Po policzkach poczęły mu spływać łzy. Otarła je palcami.
- Nie płacz - powiedziała - łzy są głupie.
- Są ludzkie.
- Nic nie jest ludzkie. Nie chcę żebyś był przeze mnie nieszczęśliwy. Dlatego chyba odejdę.
- Ale ja jestem szczęśliwy. Jestem z Tobą bardzo szczęśliwy...
- I dlatego błądziłeś parę godzin w ciemnościach?
- Mówiłaś takie rzeczy...
- Musisz wiedzieć, jaka naprawdę jestem.
- Jesteś wrażliwa i delikatna. Ale udajesz przed sobą kogoś innego.
- Nie udaję, jestem mało warta. To Ty stworzyłeś sobie mój obraz.
- Ja Cię po prostu kocham. Zapadło milczenie.
- I ja Ciebie też chyba kocham, chociaż wydawało mi się, że nie jestem do tego zdolna... Dlatego tak bardzo boję się, że Cię jeszcze wiele razy zranię... Za dobrze siebie znam...
***********************************************************************************************************
Od tego dnia zrobiło się między nimi lepiej. Prawie codziennie czuł wprawdzie od Niej alkohol, ale ani razu nie przebrała miary. Jednak któregoś dnia wrócił do domu i już Jej nie zastał. Zostawiła mu tylko list:
"Mój kochany"
Wybacz mi, że zamiast Ci to powiedzieć w oczy piszę, ale taki już ze mnie tchórz. Zawsze chowałam głowę w piasek. Wiem, że mnie kochasz i że bardzo się starałes, żeby nam wyszło wspólne życie. Ale ono nam nie wyszło. Żeby się pozbierać, muszę zostać sama, muszę siebie lepiej zrozumieć. Czego ja naprawdę chcę, dlaczego czuję się taka nieszczęśliwa. Tylko sobie nie myśl, że opuszczam Cię dla innego mężczyzny. Nie. na pewno nie. Życzę Tobie wszystkiego najlepszego.
Twoja...
Zorientował się nagle, że łzy mu ciekną po policzku.
- "to niemożliwe" - powtarzał w myślach
- Ona nie mogła odejść. Nie mogła. To jakiś okrutny żart. Przecież wszystko się tak dobrze ułożyło".
Wyjął z szafki wódkę i usiadłszy w fotelu, pił haustami prosto z butelki. Rozpacz podchodziła mu do gardła, dusił się nią, nie umiał się przed nią obronić. Jak istnieć bez niej, bez jej zapachu, jej głosu! Do tej pory obecność ukochanej była motywacją do życia, bez niej straciło ono wszelki sens. Już raz przeżywał to samo po stracie Małgosi. To wszystko go przerosło.
Przesiedział tak do rana, trzeźwy, mimo że butelka była pusta. Kopnął ją, potoczyła się na środek pokoju. Wydawało Mu się, że już nigdy nie zmruży oka, a jednak zasnął.
Ocknął się z uczuciem, że wydarzyło się coś strasznego.
Potem do Niego dotarło: ANDŻELIKA ODESZŁA.
Nie myśląc ani chwili dłużej, sięgnął po leżący na stole pistolet. Obejrzał go ze wszystkich stron, a potem przyłożył go do skroni i wystrzelił...
Znaleźliśmy go kilka godzin później... Już nie żył...
KONIEC