Sekrety życia
04 maja 2018, 19:27
Rozdział 69 - To Twój ojciec...
Ewa rosła i coraz częściej pytała o ojca. A ja nie wiedziałam, co mam jej odpowiadać.
Pewnego dnia znów zobaczyłam tego tajemniczego mężczyznę z cmentarza. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Był taki przystojny i tak bardzo przypominał Mariusza. Kiedy się do mnie zbliżył, znów uderzył we mnie znajomy zapach. Dopiero teraz zauważyłam długą, przechodzacą prawie przez pół czoła bliznę.
- Przepraszam, że Panią niepokoję...
...I ten głos. Delikatny, choć lekko załamujący... Nie mogłam oderwać oczu od Jego twarzy. Poczułam, jak nogi uginają się pode mną.
- Co Pani jest?
- gdyby mnie nie złapał, z pewnością zemdlałabym.
Kiedy już doszłam do siebie, powiedziałam, że bardzo przypomina mi mojego zmarłego męża. Nagle mężczyzna złapał się za głowę i prawie zwinął się z bólu. Gdy ból minął, wyjaśnił, że od dawna cierpi na straszne bóle glowy.
- Tą bliznę na czole mam z wypadku. Straciłem pamięć, dlatego, gdy szybko staram się coś przypomnieć - powraca ten ból.
- Czy teraz też... - bałam się zapytać.
- Tak. To dziwne, ale Pani twarz...
Nie pozwoliłam mu dokończyć. Wiedziałam, co chce powiedzieć. Nie mogłam w to uwierzyć.
- A więc Ty nie umarłeś - powiedziałam cicho.
Po moich oczach popłynęły łzy. Łzy szczęścia.
**********************************************************************************************************
Widywaliśmy się tak często, jak tylko było to możliwe. Opowiadałam mu o chwilach, które spędziliśmy ze sobą, o naszych wspólnych wzlotach i upadkach. Mariusz mało mówił. To była dla niego całokowicie nowa sytuacja, z którą musiał się oswoić. Dopiero później zrozumiałam, że mówił jednak najwięcej wtedy, gdy milczał. Najważniejsze, że odnajdowaliśmy się w tym milczeniu, które nigdy nie stawało się ciężarem.
Nie wiem, kim był wewnątrz swojego życia, w nocy, nad ranem. Zmienił się. Nie był już tym samym człowiekiem, jak przed wypadkiem. Ale nie musiałam uczyć się kochać. Od początku kochałam Jego milczenie, oraz brzmienie Jego głosu. Nawet te wspomnienia, które za wszelką cenę starał się odzyskać. Chciałam Mu pomóc.
- Byliśmy małżeństwem. Mieliśmy troje dzieci.
- Troje? - pytał.
- Tak, ale niezupełnie. Miałeś syna z pierwszego małżeństwa, a ja córkę. Wkrótce po naszym ślubie urodziła się Paulinka - nasza wspólna córka.
- Mów dalej. Chciałbym przypomnieć sobie wszystko.
- Kiedy miała 13 lat, zmarła na zapalenie płuc. Mariusz zobaczył w moich oczach łzy.
- Przykro mi, że nic nie pamiętam - Jego oczy także były mokre.
- To nic, pomogę Ci odzyskać pamięć. Najważniejsze, że żyjesz. I że nasza córka ma ojca.
Ewa - przyprowadziłam ją do pokoju - zaszłam w ciążę tuż przed Twoją... Kiedy zapukał policjant ja... Było mi... - zaczęłam się jąkać od płaczu - chciałam umrzeć.
- Mój Boże, myślałaś, że nie żyję - teraz właśnie do Niego dotarło, co przeżywałam.
Przez długi czas leżałem w jakimś szpitalu. Byłem w śpiączce. Kiedy się obudziłem, nic nie pamiętałem. Nie wiedziałem, jak się nazywam. Przepraszam. Kiedy mnie wypisali, zaopiekowała się mną pielęgniarka, która pracowała w tamtym szpitalu. Tam na cmentarzu byłaś na moim...
- Byłam na pogrzebie mojego byłego męża.
- Co się stało?
- Zabił się. Nie zniósł tego, że Go znowu odrzuciłam.
- Przykro mi.
- Natalia nie może mi tego wybaczyć.
- Natalia?
- Mówiłam Ci, moja córka. Janusz bardzo pomagał mi w ciężkich chwilach, ale kiedy znów Go odtrąciłam, postanowił skonczyć ze sobą.
********************************************************************************************************
Dni mijały, a Mariusz nie dawał znaku życia. Czy miał zamiar mnie ignorować, czy nie chciał więcej o mnie słyszeć?
Przygniatał mnie ponury ciężar niepokoju i cierpkiej goryczy. Nawet nie miałam się komu wyżalić, bo moja najlepsza przyjaciółka była tysiące mil stąd. Jednak coś we mnie krzyczało, że On pojawi się jeszcze w moim życiu. I nie myliłam się.
Zjawił się po kilku dniach.
- Kocham Cię! Już zawsze będziemy razem - usłyszałam.
To były najpiękniejsze słowa.
- Wspomnienia przyjdą z czasem. Ważne, że znowu się odnaleźliśmy - powiedział obejmując mnie.
Moje ramiona przeszył zmysłowy dreszcz. Drżałam. Z nieopisanym strachem wiedziałam, że nadchodzi moment największego szczęścia. W mych piersiach serce płonęło czystym płomieniem. Przez parę chwil badałam go wzrokiem. Potem nachyliłam się i zamknęłam Mu usta długim pocałunkiem. Zapach Jego miękkiego, lecz silnego ciała, nieodparty powab Jego obecności, budziły we mnie dreszcz upojenia. Patrzyłam na Niego jak urzeczona. Był tak bliski. Całował moją twarz i czoło, powoli, delikatnie, z czułością. Obsypywał mnie słodkimi, ślepymi pocałunkami.
Długo tuliłam się do Niego, a On cały czas całował mnie delikatnie. Jego ciepły oddech na moich skroniach znów mnie poruszył, rozniecił dawne niszczące płomienie.
Przylgnęłam do Niego całą sobą...
Dodaj komentarz