26 kwietnia 2018, 17:33
Rozdział 65 - ...???
Nigdy nie zdołam pokochać Janusza. Ale może to przeznaczenie. Może los chce, bym dała jeszcze szansę temu bezgranicznie zakochanemu we mnie facetowi.
- Myślisz, że nasza córka chciałaby byśmy zaczęli wszystko od nowa? - zapytał.
- Nie wiem. Ona o niczym nie wie. Nie mówiłam jej o śmierci Mariusza. Chociaż chyba powinnam to zrobić. On był dla Niej drugim ojcem. Ale z drugiej strony - ma szansę być jeszcze kiedyś matką. Nie mogłabym Jej zniszczyć tej nadziei.
- Ona to zrozumie. Ale na pewno chciałaby Twojego szczęścia. Naszego...
Zamyśliłam się na chwilę. W głowie miałam wielki zamęt.
"Nie czuj się winna" - mówiłam sama do siebie - ostatecznie, jeśli jest zakochany, to jego zmartwienie".
************************************************************************************* **************
Być może Janusz rzeczywiście mnie kochał. Ale na pewno uda mi się przemienić tę miłość w coś innego, coś o wiele głębszego. "Jaka jestem śmieszna - pomyślałam - Przecież nie ma nic głębszego od miłości. W baśniach księżniczka całuje ropuchę, a ta zamienia się w pięknego księcia. Natomiast w życiu księżniczka całuje księcia, a On przeistacza się w ropuchę".
- Niczego nie szukam - odparłam - ani mężczyzny, ani tym bardziej miłości.
"Przecież wiedziałam od razu - myślałam w duchu - wiedziałam, że cały mój świat dotychczasowy legnie w gruzach. Rozsądek ostrzegał mnie, ale serce nie posłuchało jego rad".
- Posłuchaj raczej głosu swego serca - ciągnął dalej.
- Właśnie dokładnie to robię - odpowiedziałam. I marzę, żeby jak najszybciej stąd wyjść. Nie czuję się tu dobrze.
- Podziwiam Cię - odpowiedział - A także podziwiam walkę, którą toczysz z własnym sercem.
- Jaką walkę?
- Dajmy spokój - odrzekł.
Dobrze wiedziałam, co ma na myśli.
- Nie łudź się - odpowiedziałam - Zresztą, jeśli chcesz, możemy o tym porozmawiać. Mylisz się, co do moich uczuć.
- Nie łudzę się. Wiem, że mnie nie kochasz.
Jego słowa sprawiły, że poczułam się jeszcze bardziej zagubiona.
- Ale będę o to walczył. W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które trzeba walczyć do samego końca.
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- A Ty jesteś tego warta - zakończył.
Odwróciłam głowę. Przed chwilą czułam się niczym ropucha, teraz stawałam się na nowo księżniczką. "Chciałabym móc wierzyć Jego słowom - myślałam - niewiele by to zmieniło, ale przynajmniej nie czułabym się taka samotna i taka żałosna."
Przypomniałam sobie Jego wcześniejsze słowa: "Podziwiam walkę, którą toczysz z własnym sercem". Ale on się mylił. Już dawno rozprawiłam się ze swoim sercem. I na pewno nie pokocham tego, co niemożliwe. Już nigdy nikogo nie pokocham. Muszę się najpierw uodpornić na cierpienie.
Janusz podszedł do mnie i delikatnie mnie objął.
- Właśnie zrozumiałem, jak bardzo mi Cię brakowało przez te wszystkie lata. Nie powinienem pozwolić Ci odejść.
- Ale pozwoliłeś.
******************************************************************************************************
Wróciłam do domu sama. Musiałam poukładać sobie w głowie rozrzucone myśli. Tak niedawno bawiłam się z moim mężem w Paryżu, a dziś siedzę sama w pustym pokoju, opłakując Jego śmierć. Nie szczędziłam łez. Chciałam wylać z siebie cały smutek i cierpienie. I mimo tego, że nigdy nie odnaleziono ciała Mariusza, wiedziałam, że Jego już nie ma.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otarłam łzy i ze spuchniętymi oczami poszłam otworzyć. Nie miałam ochoty na spotkania z ludźmi. Ale Karina wiedziała, że jej potrzebuję. Nie mówiła nic, tylko mnie do siebie przytuliła.
- Pamiętasz, jak mnie pocieszałaś, gdy Mariusz po raz pierwszy się żenił? - zapytałam.
- Pewnie. Myślałaś wtedy, że straciłaś Go na zawsze, tymczasem On nigdy nie przestał Cię kochać - odpowiedziała Karina.
- No właśnie. Ale los dał nam nowa szansę, którą właśnie mi odebrał. Byłam z Nim szczęśliwa. Proszę Cię, przytul mnie.
Łzy na nowo popłynęły mi po twarzy.
- Płacz, to Ci dobrze zrobi - powiedziała głaszcząc mnie po głowie - po pewnym czasie Twój ból ustąpi.
- Nie, tym razem chcę umrzeć - powiedziałam łkając.
- Natalia już wie? - spytała.
- Nie, jeszcze nie - odpowiedziałam ocierając łzy.
- Prędzej czy później będziesz musiała jej o tym powiedzieć.
- Tak, wiem, ale nie mam pojęcia jak.
W tej samej chwili zadzwonił telefon. Karina odebrała słuchawkę.
- To Natalia.
Nie miałam odwagi podejść do telefonu.
- Sama jej o tym powiedz. Ja nie mogę.
Gdy moja córka dowiedziała się o śmierci Mariusza, natychmiast chciała wracać. Miała do mnie żal, że nie zawiadomiłam Jej od razu.