Archiwum 11 kwietnia 2018


Sekrety życia
Autor: perelkadg
11 kwietnia 2018, 22:21

Rozdział 51 - Rozpacz

Przepełniona nieopisanym bólem, już dawno postanowiłam emocjonalnie odizolować się od otaczającego mnie świata ludzi. Każdy kontakt z rzeczywistością zbytnio mnie ranił.

Każdej nocy Paulinka powracała do mnie we śnie. Ukazywała mi się w białej szacie, ze skrzydłami na plecach i lśniącą aureolą. Jako Aniołek zapewniała mnie, że jest szczęśliwa w swoim nowym świecie.

Potrzebowałam samotności, aby się uspokoić i odzyskać równowagę psychiczną. Musiałam uciec od ludzi. Nie zniosłabym ich natrętnych spojrzeń, prób nawiązania rozmowy.

Dlatego właśnie postanowiłam wyjechać gdzieś, gdzie będę całkiem sama. Morze, to było doskonałe miejsce bym mogła poukładać sobie wszystkie sprawy. W sandałach na nogach, przemierzałam kamienistą plażę, przeskakując od czasu do czasu przez mniejsze odłamki skalne i wyrzucone na brzeg kłody drzewne. Prawdopodobnie właśnie ze względu na skały, plaża była zupełnie bezludna. Zawsze mnie pociągało dzikie, naturalne piękno tej części Polski, a zwłaszcza jej odosobnienie. Samotność była tym, o czym marzyłam.

Słońce chyliło się ku zachodowi, rzucając złotą poświatę na błyszczący piasek i szare skały. Spienione fale co chwila napływały do moich stóp, spłukując z nich piasek. Monotonny szum morza i widok na szeroką przestrzeń wody wprowadzały mnie w nastrój ciszy i spokoju.

Spędziłam tam dobrych kilka dni, przeżywając śmierć Pauliny i ogromnie tęskniąc za Mariuszem. Któregoś dnia jak zwykle spacerując po plaży zatrzymałam się w swojej wędrówce, aby podnieść muszlę, obejrzeć ją dokładnie a następnie wrzucić ją z powrotem do morza.

Niezauważony przeze mnie Mariusz śledził moje kroki z niewielkiej odległości. Widział, jak wrzucałam muszlę do wody i jak stałam długo w tym samym miejscu, obserwując fale.

Moja długa suknia łopotała na wietrze, niesforne włosy zakrywały twarz.

Zblizył się do mnie po cichu.

    - Czy starałaś się wypróbować swoje ramię rzucając muszlą, czy po prostu nie przypadła Ci ona do gustu?

Na dźwięk jego głosu mój spokój zniknął natychmiast. Odwracając się w jego stronę, uświadomiłam sobie, że udaje mi się wszytkich unikać, z wyjątkiem Jego. Tak, jakby miał zainstalowany radar w głowie.

    - Próbowałam wyrzucić jak najdalej ból, który rozdziera moje serce.

    - Wiem, jak bardzo to przeżywasz, ale musimy żyć dalej. Cierpienie i tak nie wróci jej życia.

Mówiąc te słowa objął mnie swoimi ramionami. Tak bardzo było mi to potrzebne. Obecność mojego męża dodawała mi sił. Cieszyłam się, że był tu razem ze mną.

    - Musimy pamiętac o tym, że mamy jeszcze dwoje dzieci, które nadal nas potrzebują.

    - Mamy? - spytałam - Maciek jest tylko Twoim synem, a Natalia... - tu przerwałam.

    - Przecież dobrze wiesz, że Maciek od dawna traktuje cię jak prawdziwą matkę. A ja dla Natalii także jestem drugim ojcem.

    - Tak, ale nasza córka - jedyna - Nasza wspólna, nie żyje. Już nigdy nie będzie tak samo.

      A propos, co z dziećmi? Zostawiłeś ich samych? - spytałam.

    - Nie martw się o nich. Natalia pojechała na kilka dni do swojego ojca, a Maciek da sobie radę.  

    - Do Janusza?

Wiedziałam, że Natalia lubiła tam jeździć, ale nigdy nie robiła tego bez mojej wiedzy. Zawsze omawiała to ze mną.

    - Ją to też przytłacza. Ostatnio wykrztusiła z siebie, że zawsze faworyzowaliśmy Paulinę, że czuła  się przy niej zupełnie niepotrzebna. A teraz, gdy wyjechałaś...

 

To dało mi dużo do myślenia. Janusz gotów byłby mi ją odebrać. Postanowiłam nie dopuścić do tego.

Jeszcze tego samego wieczoru spakowałam swoje rzeczy i wróciłam z mężem do domu.

Do naszych dzieci...

Sekrety życia
Autor: perelkadg
11 kwietnia 2018, 20:03

Rozdział 50 - Szpital

- Paulinko!... - powiedziałam smutno.

Dziewczynka usiadła na szpitalnym łóżku i przyglądała mi się. Uśmiechnęła się lekko ale milczała. Sprawiała wrażenie, jakby mnie nie poznawała.

    - Nadal ma gorączkę... mówi od rzeczy - szepnął lekarz.

Położyłam jej na czoło okład. Pod wpływem chłodu oprzytomniała trochę i zaczęła mówić.

    - Mamo, Ty płaczesz?

    - Nie córeczko, nie płaczę...

 

Nagle cofnęłam się. Zaleciał mnie gorączkowy oddech mojego dziecka.

Ale gdy spojrzałam na jej twarz, białą, oblaną czerwonym rumieńcem, na jej oczy, wielkie i smutne, gdy pomyślałam o niezmiernym nieszczęściu dziecka, odwróciłam głowę - nie mogąc powstrzymać łez. Po chwili Paulina zamknęła powieki. Wpatrywałam się w nią.

"Jaka Ona podobna do Niego! - myślałam sobie - Te same usta... Ta krew... Była dzieckiem człowieka, którego kochałam nad życie. Już kiedyś straciłam tą wspaniałą istotkę, nie chcę, by znów mi się to przydarzyło".

Do pokoiku, w którym leżała Paulina po cichu wszedł Mariusz.

    - Jak Ona się czuje? - spytał.

    - Wciąż ma gorączkę - powiedziałam kładąc na jej czoło nowy, zimny okład.

    - Lekarz wzywa nas do swojego gabinetu. Chce z nami porozmawiać o jej stanie zdrowia.

    - Chora ma poważne zapalenie płuc - tak brzmiała diagnoza -

     Jeżeli stan Państwa córki nie polepszy się w ciągu doby, nie dawałbym wielkich nadziei na przeżycie.

 

To były najgorsze słowa, jakie usłyszałam. Brzmiały jak wyrok śmierci.

  "Więc moja córka walczy ze śmiercią" - pomyślałam z bólem.

 

Na korytarzu czekała na nas Natalia z Maćkiem.

    - Co powiedział lekarz? - zapytali.

    - Ona umiera - odpowiedziałam płacząc.

     - Lekarz pozwolił na krótkie widzenie. Możemy wejść do niej wszyscy.

 

Paulina leżała spokojnie z zamkniętymi oczami. Po wielkich dreszczach opanowała ją teraz senność. Jeżeli coś mówiła, to powoli, cicho, urywanymi zdaniami.

    - Pić... - szepnęła. Zerwałam się z krzesła i przyłożyłam do jej ust jakąś miksturę - słodką i chłodzącą.

    - Czy to już wieczór?

    - Nie, kochanie, jeszcze nie ma południa - odpowiedziałam.

 

Paulinka splotła chude rączki i przymknęła powieki oddychając szybko i krótko.

    - Jestem chora... - wyszeptała

    - Tak, ale juz jutro będzie Ci lepiej, jak tylko lekarstwa zaczną działać.

     - Tak?... - spytała - to nie pójdę do Nieba?

     - Nie umrzesz, nie wolno Ci nawet tak mówić - sama jednak nie miałam dość siły, by w to wierzyć. Ale zawsze istniała we mnie nadzieja, że wszystko skończy się dobrze.

Ta krótka rozmowa bardzo ją wyysiliła. Położyła się oblana zimnym potem.

Nie mogłam dłużej na to patrzeć i wybiegłam z sali. Mariusz wybiegł za mną, złapał mnie i przytulił do siebie.

     - Ona umiera i czuje to... Nie pozwolę jej na to, słyszysz, nie pozwolę...

     - Olu, proszę Cię, uspokój się. To także moje dziecko i tak samo jak Ty to przeżywam.

 

Ponieważ jej stan nadal się nie poprawiał, lekarz zalecił, by wezwać księdza.

     - Ona ma już niewiele czasu.

Przed ostatnim namaszczeniem lekarz jeszcze raz zbadał chorą, zmierzył temperaturę i zamyślił się. W uchylonych drzwiach ukazał się stary proboszcz.

     - Czy to już ksiądz przyszedł? - zawołała.

Wyszłam zakrywając oczy pełne łez.

     - Módl się moje dziecko - rzekł Proboszcz. Odmówił nad nią modlitwę głosem zmienionym i prędko wybiegł z sali, unikając spotkania rodziną chorej.

Gdy weszłam do jej pokoju już nie oddychała.

Zmarła mając zaledwie 13 lat.

 

To była największa strata w moim życiu. Po jej śmierci popadłam w totalne załamanie. Nie mogłam pogodzić się z jej odejściem. Pewnie bez pomocy rodziny i Kariny (którzy byli ze mną przez cały czas) nie prędko wyszłabym z tego otępienia. Przyjmowałam silne leki antydepresyjne, próbowałam nawet kilka razy popełnić samobójstwo...

Sekrety życia
Autor: perelkadg
11 kwietnia 2018, 17:38

Rozdział 49 - Choroba

Wkrótce do Kariny i ich córeczki dołączył Krzysztof. Zamieszkali razem w dawnym mieszkaniu Kariny. Od kilku lat było ono puste, ponieważ jej brat ożenił się i wyjechał do Krakowa, a jej matka mieszka obecnie na wsi.

    - Wszystko zakończyło się szczęśliwie - powiedziała Karina.

      Przyznałam się jednak do wszystkiego, a Krzyś mi wybaczył. Początkowo bałam się jego           reakcji, ale on i tak zaczął się wszystkiego domyślać.

     Poza tym mie mogłabym dalej być z nim, wciąż go okłamując.

*********************************************************************************************************

Kiedyś myślałam, że już nic nigdy nie zakłóci naszego szczęścia. Nie wiedziałam nawet, jak bardzo się myliłam. Nieszczęście wisiało w powietrzu, czekając na odpowiedni moment, by mocno uderzyć na nasze głowy.

Paulina ciężko zachorowała.

Choroba nie miała żadnych gwałtownych symptomów. Była to lekka, ale nie ustająca gorączka. Czasem miewała dreszcze, ból głowy, czuła upadek sił, ale to jej nie przestraszało, ponieważ znowu czuła się silna jak nigdy. Kiedy patrzyłam na nią wraz z Mariuszem, widziałam, że prawie co kilka dni staje się mizerniejsza. Była blada, jak kreda, usta jej robiły się bladoróżowe, a czasem zupełnie traciły barwę. Chwilami znowu twarz jej oblewał silny rumieniec, a usta stawały się ciemnoczerwone.

Lubiła wtedy biegać i chciała koniecznie coś robić, była weselsza i dużo mówiła.

Trafiały się jednak dni, w których nie była w stanie nie tylko robić, ale i chodzić. Wtedy kładła się na tapczan i zamknąwszy oczy - marzyła. Trudno było poznać w niej ową niegdyś wesołą i szczęśliwą dziewczynkę. Chudła w oczach. Wraz z upadkiem sił fizycznych, przybyło jej myśli i uczuć. Widywała jakieś zdarzenia, o których nikt jej nie opowiadał, słyszała muzykę, jakieś głosy.

  Słowem - ukazywał jej się inny świat, zapewne niebo, o którym myślała najczęściej.

Pewnego dnia Paulinka tak osłabła, że nie podnosiła się z łóżka. Mało jadła, nie mówiła prawie nic, nie śmiała się już z dowcipów, które opowiadało jej rodzeństwo.

Dotknęlam jej czoła. Było rozpalone, spocone. Miała silne dreszcze, zaczęła bredzić.

Chwilami wiedziała gdzie jest, patrzyła na mnie, na Mariusza, na Maćka, na Natalię. Potem zdawało jej się, że chodzi po lesie, po mchu i nie wiadomo skąd dolatuje do niej zapach malin.  To znowu nie widziała, nie słyszała i nie czuła nic.

Wezwaliśmy lekarza...

Sekrety życia
Autor: perelkadg
11 kwietnia 2018, 17:14

Rozdział 48 - Obawa

Karina stała w przyćmienionym romantycznym świetle, zasłaniając twarz rękami.

Mimo rozpaczliwych prób nie mogła pozbyć się myśli, które krążyły jej po głowie.

Wróciła do łóżka, ale nie mogła wymazać z pamięci wciąż powracającego obrazu Przemka,

z Którym spędziła krótkie, miłosne uniesienie.

Tej nocy znów nie mogła zasnąć. Dopiero przed świtem zapadła na lekką drzemkę;

we śnie męczyły ją jakieś koszmarne wizje.

Gdy obudziła się rano, czuła się tak, jakby przez całą noc nosiła ciężkie kamienie.

Miała wielką ochotę znów wybuchnąć płaczem. Ciągle jeszcze była pod wrażeniem pocałunków i przerażającego uczucia, że właśnie przekracza pewną granicę. W niezwykły sposób na zawsze odmienił jej osobowość. Czuła się teraz jakby silniejsza, była bardziej sobą niż kiedykolwiek przedtem. Jednak w środku odczuwała na przemian rozczarowanie, złość, niepewność, strach. Nie mogła myśleć o Przemku, bo wywoływało to niepożądane uczucia w najgłębszych zakamarkach jej duszy, zwróciła się więc myślami w stronę męża.

Ogromnie za nim tęskniła.

 

Nie była w ciąży. Lekarz zalecił jej tylko odpoczynek i zachowanie całkowitego spokoju. Jeżeli nadal będzie żyć w takim stresie, szybko doprowadzi się do choroby nerwicowej. A wtedy potrzebne będzie długie leczenie.

Sekrety życia
Autor: perelkadg
11 kwietnia 2018, 14:19

Rozdział 47 - Poczucie winy

Następnego dnia Krzysztof odwiózł ją na dworzec. Karina jednak tym razem nie chciała jechać pociągiem, lecz autokarem. Podróż będzie przez to dłuższa, ale w ten sposób uniknie powrotu niepotrzebnych wspomnień. Krzysztof nie był zachwycony jej wyjazdem, lecz ostatecznie nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. Według niego, to była ucieczka i miał rację. Chciała uciec od wspomnień - cudownych a zarazem koszmarnych dla niej samej.

Po krótkim wypoczynku siegnęła po słuchawkę i zadzwoniła do mnie. Byłam jedyną osobą, której mogła się zawsze zwierzyć i w razie czego - wypłakać.

Nie czekając ani chwili, jak zwykle pobiegłam mojej przyjaciółce z pomocą. Opowiedziała mi o wszystkim z trudem powstrzymując łzy. Gdy skończyła, nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. Por raz pierwszy nie przychodziło mi do głowy nic sensownego.

    - Najbardziej obawiam się jednego - powiedziała - co będzie, jeśli zajdę w ciążę. Przemek był ostatnim, z którym... Tak się boję. Krzysztof nigdy mi tego nie wybaczy.

    - Nie przejmuj się - próbowałam pocieszyć Karinę - Tak się nie stanie.

 

Te słowa jej nie przekonały. Nadal była przerażona.

    - Przecież Krzysiek jest bezpłodny. Co zrobię jeśli...

    - Nie kracz. Pojdziemy do lekarza i wtedy wszystko się wyjaśni. Tymczasem nie warto martwić się na zapas.