Sekrety życia
11 kwietnia 2018, 17:38
Rozdział 49 - Choroba
Wkrótce do Kariny i ich córeczki dołączył Krzysztof. Zamieszkali razem w dawnym mieszkaniu Kariny. Od kilku lat było ono puste, ponieważ jej brat ożenił się i wyjechał do Krakowa, a jej matka mieszka obecnie na wsi.
- Wszystko zakończyło się szczęśliwie - powiedziała Karina.
Przyznałam się jednak do wszystkiego, a Krzyś mi wybaczył. Początkowo bałam się jego reakcji, ale on i tak zaczął się wszystkiego domyślać.
Poza tym mie mogłabym dalej być z nim, wciąż go okłamując.
*********************************************************************************************************
Kiedyś myślałam, że już nic nigdy nie zakłóci naszego szczęścia. Nie wiedziałam nawet, jak bardzo się myliłam. Nieszczęście wisiało w powietrzu, czekając na odpowiedni moment, by mocno uderzyć na nasze głowy.
Paulina ciężko zachorowała.
Choroba nie miała żadnych gwałtownych symptomów. Była to lekka, ale nie ustająca gorączka. Czasem miewała dreszcze, ból głowy, czuła upadek sił, ale to jej nie przestraszało, ponieważ znowu czuła się silna jak nigdy. Kiedy patrzyłam na nią wraz z Mariuszem, widziałam, że prawie co kilka dni staje się mizerniejsza. Była blada, jak kreda, usta jej robiły się bladoróżowe, a czasem zupełnie traciły barwę. Chwilami znowu twarz jej oblewał silny rumieniec, a usta stawały się ciemnoczerwone.
Lubiła wtedy biegać i chciała koniecznie coś robić, była weselsza i dużo mówiła.
Trafiały się jednak dni, w których nie była w stanie nie tylko robić, ale i chodzić. Wtedy kładła się na tapczan i zamknąwszy oczy - marzyła. Trudno było poznać w niej ową niegdyś wesołą i szczęśliwą dziewczynkę. Chudła w oczach. Wraz z upadkiem sił fizycznych, przybyło jej myśli i uczuć. Widywała jakieś zdarzenia, o których nikt jej nie opowiadał, słyszała muzykę, jakieś głosy.
Słowem - ukazywał jej się inny świat, zapewne niebo, o którym myślała najczęściej.
Pewnego dnia Paulinka tak osłabła, że nie podnosiła się z łóżka. Mało jadła, nie mówiła prawie nic, nie śmiała się już z dowcipów, które opowiadało jej rodzeństwo.
Dotknęlam jej czoła. Było rozpalone, spocone. Miała silne dreszcze, zaczęła bredzić.
Chwilami wiedziała gdzie jest, patrzyła na mnie, na Mariusza, na Maćka, na Natalię. Potem zdawało jej się, że chodzi po lesie, po mchu i nie wiadomo skąd dolatuje do niej zapach malin. To znowu nie widziała, nie słyszała i nie czuła nic.
Wezwaliśmy lekarza...
Dodaj komentarz