Archiwum kwiecień 2018, strona 2


Sekrety życia
Autor: perelkadg
17 kwietnia 2018, 22:44

Rozdział 56 - Spotkanie ze śmiercią...

Byli radośni jak skowronki jadąc do jej mieszkania. Śmiali się z dowcipów, które opowiadał Maciek, po to, by droga stała się nieco krótsza.

W pewnej chwili Maciek mocniej nacisnął na pedał gazu i pokonał następny zakręt.

W tej samej chwili ich śmiech przemienił się w krzyk przerażenia.

Za zakrętem czekała na nich śmierć.

Maciek skręcił kierownicę, żeby uniknąć zderzenia z wielką, zajmującą dwa pasy jezdni ciężarówką, która z zawrotną prędkością pędziła w ich kierunku. Kierowca prawdopodobnie zbyt senny, nie zapanował nad samochodem.

Małgosia usłyszała tylko pełne rozpaczy wołanie narzeczonego i własny krzyk. Potem rozległ się brzęk tłuczonego szkła... brzęk... pisk hamulców... zgrzyt metalu o metal, chrzęst blach, wycie silnika i huk zderzających się samochodów.

Ciała bezwładnie poleciały naprzód, skóra obicia foteli rozdarła się, pękał plastik, a wszystko pokryła warstwa odłamków szkła.

Wreszcie nastała cisza...

 

Maciek miał wrażenie, że się ocknął po wielu latach. Leżał z głową na kierownicy i słyszał straszliwe dudnienie w uszach. Wokół panowały ciemności. Wydawało mu się, że w ustach ma garść piachu.

Otworzył oczy chyba po kilku godzinach, wkładając w to tyle wysiłku, że niemal zemdlał.

Z początku nie rozumiał tego, co zobaczył. Nie wiedział gdzie jest. Cienki strumyczek krwi spływał mu po policzku na szyję. Wreszcie zrozumiał, co się stało.

Wypadek... mieli wypadek.

Podniósł głowę i chciał się rozejrzeć, ale nagle poczuł jakby uderzenie żelazną belką w kark i wrócił do poprzedniej pozycji. Po kilku minutach odzyskał oddech i znów otworzył oczy. Jeszcze raz spróbował się poruszyć i tym razem nic się nie stało.

Podniósł wzrok i zobaczył przed sobą ciężarówkę, która na nich wpadła. Leżała przewrócona na poboczu. Nie wiedział jeszcze, że jej kierowca nie żyje i leży przygnieciony kabiną. Dotarło do niego coś jeszcze. W oknach samochodu nie było szyb. Ani jedna się nie zachowała w całości, natomiast wszystko wokół pokrywały drobne odłamki szkła. Od jego strony brakowało drzwi. Maciek przypomniał sobie, że w samochodzie była również Małgosia...

Dokąd jechali? Trudno mu było zebrać myśli.

Bolała go głowa, a kiedy chciał się przesunąć, rozdzielający ból przeszył mu nogę i bok.

Poruszył się lekko i wtedy ją zobaczył. Gośka... Chryste... Leżała twarzą do dołu na masce samochodu. Była cała zakrwawiona. Gośka... chyba nie żyje... Zapomniał o bólu. Podczołgał się do niej bliżej. Musiał się do niej dostać... Odwrócić ją... pomóc jej...

Wtedy dostrzegł drobny szklany pył pokrywający jej włosy. Wszystkie odłamki przedniej szyby wbiły się w jej sukienkę, w tył głowy i... O Boże! Jej twarz była zmasakrowana.

Ostatkiem sił odwrócił ją na bok i zaczął żałośnie szlochać, jak mały, wystraszony chłopczyk.

    - O Mój Boże...

Nie umiał powiedzieć, czy Gośka żyje, ale przez jedną straszliwą chwilę miał wrażenie, że dziewczyna zginęła. Z dawnej Gośki nic nie zostało. Nie zachował się ani jeden fragment twarzy, kiedyś tak pięknej.

W końcu z policzkami mokrymi od własnych łez i krwi dziewczyny stracił przytomność...

Sekrety życia
Autor: perelkadg
16 kwietnia 2018, 18:56

Rozdział 55 - Trzy lata później...

Czasami myślę, że żyję wyłącznie po to, by pomagać.

Od czasu, gdy Karina i Krzysiek pogodzili się, nie wydarzyło się nic, co mogłoby zakłócić rodzinny spokój. Ich córeczka ma już 5 lat i jest wspaniałym dzieckiem.

Tak było aż do dnia, gdy Maciek przedstawił nam swoją narzeczoną. Właśnie dziś był dzień ich zaręczyn. W naszym domu odbył się z tej okazji uroczysty obiad.

Miała na imię Małgosia. Była niezwykłą dziewczyną. Maciek wiedział to od pierwszej chwili, kiedy ją zobaczył w parku. Podszedł do niej i przedstawił się. Dziewczyna miała jakiś smutny blask w oczach, który od razu go urzekł. Umówili się w kawiarni.

Następny etap trwał o wiele dłużej.

Małgosia nie oddawała szybko swojego ciała ani serca. Zbyt długo była samotna, żeby łatwo ulegać. Chociaż miała zaledwie 18 lat, była mądra i wiedziała, co znaczy ból. Ból samotności. Ból porzucenia. Nie opuszczał jej od czasu, gdy w dzieciństwie oddano ją do Domu Dziecka.

Nie pamiętała już dnia, kiedy przyprowadziła ją tam matka, która wkrótce potem zmarła. Nie zapomniała jednak chłodu sal, zapachu obcych ludzi i odgłosów poranka, kiedy leżąc w łóżku tłumiła łzy. Będzie to pamiętała do końca życia. Przez długie lata była pewna, że nic nie wypełni pustki jej duszy.

Wszystko się zmieniło, gdy poznała Maćka. Ich związek nie zawsze był łatwy, ale mocny, zbudowany na miłości i szacunku; ich światy się połączyły, tworząc coś pięknego i rzadkiego. Odkąd byli razem Maciek nigdy jej nie zawiódł. Była pewna, że nigdy tego nie zrobi - zbyt dobrze się znali.

Czy zostało jeszcze coś, czego się o nim nie dowiedziała? Poznała go na wylot. Wiedziała wszystko o jego niemądrych sekretach, dziecięcych marzeniach i drżących lękach. Dzięki temu nabrała szacunku dla całej naszej rodziny.

Przy Maćku zawsze była szczęśliwa. Robił takie cudowne rzeczy.

 

Tego dnia byli w radosnym nastroju. Lubił na nią patrzeć. Miała szczupłe biodra, wąską talię, kształtne ramiona. Miała też wspaniałe, ciemne włosy, często powiewające na wietrze. Była po prostu ideałem pięknej kobiety. Uzgodnili, że wezmą skromny i cichy ślub. Małgosia nie miała rodziny, ma Maciek chciał dzielić tę chwilę tylko z nią, bez setek zaproszonych gości. Tylko najbliżsi. Wszyscy bylismy zadowoleni z tej decyzji.

Po obiedzie postanowili wrócić do jej mieszkania. Wolałam jednak, żeby tego wieczoru zostali dłużej z rodziną. Miałam jakieś złe przeczucia, ale Oni postawili jednak na swoim.

    - Chcielibyśmy pobyć trochę sami. Nie zdążyliśmy się do końca nacieszyć decyzją, że już za miesiąc będziemy małżeństwem - powiedział Maciek.

    - Jeszcze zdążycie nacieszyć się sobą. Proszę, zostańcie jeszcze - namawiałam.

    - Nie, mamo. Jutro zadzwonię. Już jest późno, a przed nami prawie godzina drogi.

       Nie chciałbym jechać po nocy.

 

Pożegnali się szybko i już ich nie było. Mnie jednak nie opuszczały złe myśli.

"Coś się stanie. Wiem, że stanie się coś niedobrego" - myślałam.

Sekrety życia
Autor: perelkadg
16 kwietnia 2018, 17:39

Rozdział 54 - Próba pojednania

Postanowiłam w sprawie Kariny zwrócić się o pomoc do Mariusza. Zdążył się już zaprzyjaźnić zarówno z nią jak i z Krzysztofem.

Opowiedziałam mu o wszystkim. i czekałam na jego reakcję.

    - To skomplikowana sprawa, bo jeśli on stracił raz zaufanie do Kariny, jak je może odzyskać? - powiedział po namyśle.

    - Tak, rzeczywiście, ale najważniejsze w tym jest to, że Karina kocha go teraz ponad wszystko. Wiem także, że On także ją kocha. Jestem o tym przekonana. Musimy im obojgu po prostu uświadomić, jak wygląda sytuacja.

Mariusz wzruszył ramionami.

    - Ach gdyby można było spojrzeć w serce... Ale jestem pewny, że jeszcze wszystko będzie dobrze, Kochanie!

Ale teraz coś mi się należy. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

    - Należy mi się pocałunek.

Zaczął mnie namiętnie całować. Całował moje usta, policzki, szyję. Przycisnął mocno moje usta do swoich. Tonęłam w jego pocałunkach. Kazda minuta, którą przeżywałam z Mariuszem w łóżku pozostawiała w moim umyśle i sercu ślady nie do zatarcia.

Tej nocy znowu wszystko wokoło, cały świat stanął w płomieniach. Pośrodku tego pożaru pozostaliśmy my sami - tylko we dwoje.

Po raz pierwszy od śmierci Pauliny kochaliśmy się. I to było cudowne. Nagle poczułam wewnętrzną radość, że nie muszę przeżywać takich problemów jakie teraz ma moja przyjaciółka.

**********************************************************************************************************

Postanowiliśmy zaprosić ich do siebie na kolację i spróbować ze sobą pojednać.

Nie było to rzeczą łatwą, bo obydwoje mają dość trudne charaktery i są uparci.

Postawilismy jednak na względzie dobro Moniki - dziecko musi mieć normalny dom i oboje rodziców, a nie miotać się między nimi.

I chyba to poskutkowało, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu zaczęli ze sobą naprawdę szczerze rozmawiać. Wyjaśnili sobie, co kogo boli i doszli do porozumienia.

A nawet więcej - pocałowali się , gdy zostawiliśmy ich samych. A to dobry znak...

Sekrety życia
Autor: perelkadg
15 kwietnia 2018, 22:17

Rozdział 53 - Rozbite szczęście

O tym, że nigdy nie odwzajemniłam Jego miłości Janusz wiedział właściwie od poczatku...

i można powiedzieć, że się z tym pogodził. Ale teraz, gdy po tak długim czasie zobaczył mnie znowu, serce jego drgnęło boleśnie, ale całą siłą woli przezwyciężył to.

Czułam, że chciał mnie pocałować, lecz bał się odrzucenia.

 

Tymczasem u Kariny znowu zaczęły pojawiać się ciemne chmury. Nigdy nie wątpiła w to, że Krzysiek ją kocha. Dowodem tego było to, że wybaczył jej zdradę.

To, że teraz nie ma dla niej czasu było zrozumiałe, miał przecież tyle spraw na głowie. Była pewna, że to wszystko wkrótce się zmieni. Znów nadejdą dni pełne szczęścia.

Żyła oczekiwaniem tego, co miało się spełnić. Krzysztof jednak oddalał się od niej coraz bardziej. Częściej wracał do domu późnym wieczorem, a wychodził wczesnym świtem.

Można powiedzieć, że prawie w ogóle się nie widywali.

Karina myślała rozpaczliwie:

"Dlaczego nie możemy się porozumieć. Czy już zawsze tak będzie?"

Ogarniała ją rozpacz i bezradność.

"Dlaczego najbliższy mi człowiek jesttak obcy? Czy tak naprawdę musi już być?"

********************************************************************************************************

Minęły miesiące...

 

Karina i Krzysztof wciąż żyli obok siebie, przegrodzeni jak gdyby niewidocznym murem.

Nikt się nawet nie domyślał, jak naprawdę wyglądała między nimi sytuacja.

Byli dla siebie po prostu dobrymi znajomymi. Karina dzielnie to ukrywała, ale w głębi duszy modliła się o możliwość uratowania ich związku, które wisiało już na włosku.

Każdorazowa próba rozpoczęcia rozmowy kończyła się na kilku zdaniach.

Pozornie wszystko było jak należy, ale ich serca były pełne żalu i goryczy.

Czasami próbowała przełamać ten formalny ton, ale wówczas Krzysztof natychmiast zamykał się w sobie. Wciąż w jego sercu tkwiła ta okropna zadra, która nie pozwalała mu zapomnieć.

Któregoś dnia moja przyjaciółka nie wytrzymała i przyszła do mnie po pomoc.

    - Proszę, porozmawiaj z nim. Już dłużej tego nie zniosę - powiedziała z płaczem.

Obiecałam jej, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by uratować jej małżeństwo, lecz przypomniałam jej, że sama przyczyniła się do obecnej sytuacji.

    - Popełniłaś duży błąd zdradzając Krzyśka. On to bardzo przeżył i nie spodziewał się tego po Tobie. Kochał Cię. A co dał Ci Przemek? Ekstazę i cierpienie. Wykorzystał Cię, a potem rzucił. Twój mąż na to nie zasłużył. Zraniłaś go.

    - Ale przecież mi wybaczył! - powiedziała.

    - Tak, to prawda. Ale wiedz, że nie łatwo jest o tym zapomnieć. Postaw się na jego miejscu,

      tak samo byś przeżywała. Nie ma innego wyjścia, musisz przeczekać tę sytuację.

      Z czasem te rany zagoją się - odpowiedziałam.

    - Ty nie miałaś skrupułów, gdy zdradzałaś Janusza. I to od dnia ślubu.

    - To było co innego. Nie powinnam w ogóle za niego wychodzić.

    - W miarę upływu czasu, boję się coraz bardziej, że zażąda ode mnie rozwodu.

    - Mój Boże, nie przypuszczałam, że aż tak źle wygląda sytuacja. Ale nie mów tak.

      On Cię kocha. Na pewno wszystko się ułoży - próbowałam pocieszyć przyjaciółkę.

    - On mnie kochał, ale ta miłość umarła. To ja ją zabiłam.

Przez chwilę milczałam, a potem odwróciłam się ze słowami:

    - Nie wydaje mi się możliwe, aby ta miłość umarła. O ile ja się na tym znam, Krzysztof należy do mężczyzn, którzy kochają raz i to na całe życie.

    - Żeby to mogło być prawdą, co ja bym za to dała - odparła.

    - To na litość Boską porozmawiaj z nim - powiedziałam.

    - Ale jak mam to zrobić? - zapytała.

    - Wiem, że trzeba zawsze wysłuchać obydwu stron, to stara zasada. Możesz być jednak pewna, że wam pomogę. Będziecie jeszcze szczęśliwi. Przecież musi być jakiś sposób, by obudzić w nim wiarę w Twoją miłość! Nie martw się. Wszystko się ułoży. Postaram się, przysięgam!

Sekrety życia
Autor: perelkadg
13 kwietnia 2018, 18:43

Rozdział 52 - Spotkanie z przeszłością

Spotkanie z Januszem napawało mnie jakimś dziwnym lękiem. Przed chwilą rozmawiałam z nim przez telefon. Zaproponował spotkanie w kawiarni. Początkowo nie chciałam się na to zgodzić. Zresztą nie widziałam go 14 lat. Wiedziałam jednak o nim wszystko za sprawą Natalii. Był jej ojcem, więc to normalne, że widywali się często. Czułam, jak krew pulsuje mi w skroniach... Siedziałam przy stole ze złożonymi rękami naprzeciw niego. Najchętniej schowałabym się pod ziemię. Speszona patrzyłam w stronę stolika, przy którym siedziała śliczna, roześmiana dziewczyna i młody człowiek, który właśnie całował ją w usta.

Na szczęście podszedł kelner, aby przyjąć zamówienie. Powstała w ten sposób pewna pauza, którą wykorzystałam, aby wziąść się w garść.

Janusz co chwila rzucał na mnie swoje spojrzenia, a ja przestraszona i pełna nieśmiałości opuszczałam wzrok.

    - Pięknie wyglądasz - powiedział - Minęło tyle lat, a Ty nic się nie zmieniłaś.

    - Dziękuję - odpowiedziałam mu - ale nie sądzę, że umówiłeś się ze mną tylko dlatego, żeby mi  to powiedzieć.

    - Przeciwnie, już dawno chciałem to zrobić, ale byłem pewien, że się nie zgodzisz. Więc nie miałem odwagi. Nigdy nie przestałem Cię kochać. Nawet wtedy, gdy oświadczyłaś mi, że odchodzisz do innego faceta.

    - A co to ma do rzeczy? Przecież byłeś zadowolony z takiego obrotu sprawy.

     Także chciałeś zakończyć nasze małżeństwo.

 

Chciałam, by ta rozmowa potoczyła się innym torem, ale nie odważyłam się pierwsza zmienić tematu. Siedziałam więc, udając, że słucham, gdy tymczasem marzyłam, by jak najszybciej uwolnić się od jego towarzystwa.

Dowiedziałam się, że nigdy nie kochał swojej żony tak bardzo jak mnie. Byłam jego obsesją. Jednak oddał mnie bez walki, bo wiedział, że przegrał. Był jednak zbyt dumny, by przyznać Mariuszowi zwycięstwo. Wolał się więc wycofać w inny sposób.

    - Natalia chce mieszkać ze mną - powiedział.

    - Nic z tego. Natalia jest jeszcze niepełnoletnia i nie może podejmować takich decyzji.  Ustaliliśmy przecież, że będziesz ją mógł widywać kiedy tylko zechcesz, jednak pozostanie przy mnie.

    - Opowiedziała mi o wszystkim. O tym, że ciągle faworyzowałaś tą młodszą córkę, że to ona była Twoim oczkiem w głowie.

    - Nic podobnego. Kochałam je jednakowo. Nigdy na nic się nie uskarżała.

    - Wiem o śmierci Twojej córki i jest mi przykro z tego powodu. Sam mam dwóch synów i także cierpiałbym, gdyby któremuś z nich coś się stało. Ale Natalia powiedziała mi, że Ty w ogóle nie interesowałaś się jej uczuciami. Poczuła się niepotrzebna, więc uciekła do mnie. Przy Tobie nie czuła się kochana.

 

Podczas gdy tak siedzieliśmy przy stole, a rozmowa toczyła się niezbyt miło, za oknem dwie małe dziewczynki bawiły się piłką. Ich rodzice siedzieli ze znajomymi nieco dalej. Z uśmiechem przyglądałam się zabawie dzieci. Nagle mniejsza dziewczynka, biegnąc za piłką uderzyła się w głowę o pień drzewa, krzycząc z bólu upadła na trawę. Druga, widząc krew we włosach siostry, pobiegła z płaczem do matki. Ale zanim rodzice dzieci zorientowali się, co się stało, byłam już przy dziecku i troskliwie się nim zajęłam.

Nagle zapomniałam o tym, że jestem bacznie obserwowana przez Janusza. Wszystko było nieważne, chciałam tylko pomóc cierpiącemu dziecku. Po chwili nadbiegła matka dziewczynki i dziękując mi za pomoc, zajęła się dzieckiem.

Wróciłam na swoje miejsce przy stoliku, a Janusz patrzył na mnie z niesłabnącym zainteresowaniem.

    - Czy teraz też myślisz, że wcale nie kocham Natalii? Kocham wszystkie dzieci, nawet cudze. Przekaż jej więc, że chciałabym, by wróciła do domu. Tam, gdzie jest jej miejsce.

    - Jesteś szczęśliwa z tym drugim? - zapytał. - Dlaczego o to pytasz?

    - Tak po prostu z ciekawości. Jesteś?

    - Tak, bardzo. Kochałam go od zawsze i jeśli są czasami między nami zgrzyty, to nie ma to żadnego znaczenia.

 

Siedzieliśmy teraz juakiś czas w milczeniu. Każde z nas zajęte było swoimi myślami...