Sekrety życia
15 kwietnia 2018, 22:17
Rozdział 53 - Rozbite szczęście
O tym, że nigdy nie odwzajemniłam Jego miłości Janusz wiedział właściwie od poczatku...
i można powiedzieć, że się z tym pogodził. Ale teraz, gdy po tak długim czasie zobaczył mnie znowu, serce jego drgnęło boleśnie, ale całą siłą woli przezwyciężył to.
Czułam, że chciał mnie pocałować, lecz bał się odrzucenia.
Tymczasem u Kariny znowu zaczęły pojawiać się ciemne chmury. Nigdy nie wątpiła w to, że Krzysiek ją kocha. Dowodem tego było to, że wybaczył jej zdradę.
To, że teraz nie ma dla niej czasu było zrozumiałe, miał przecież tyle spraw na głowie. Była pewna, że to wszystko wkrótce się zmieni. Znów nadejdą dni pełne szczęścia.
Żyła oczekiwaniem tego, co miało się spełnić. Krzysztof jednak oddalał się od niej coraz bardziej. Częściej wracał do domu późnym wieczorem, a wychodził wczesnym świtem.
Można powiedzieć, że prawie w ogóle się nie widywali.
Karina myślała rozpaczliwie:
"Dlaczego nie możemy się porozumieć. Czy już zawsze tak będzie?"
Ogarniała ją rozpacz i bezradność.
"Dlaczego najbliższy mi człowiek jesttak obcy? Czy tak naprawdę musi już być?"
********************************************************************************************************
Minęły miesiące...
Karina i Krzysztof wciąż żyli obok siebie, przegrodzeni jak gdyby niewidocznym murem.
Nikt się nawet nie domyślał, jak naprawdę wyglądała między nimi sytuacja.
Byli dla siebie po prostu dobrymi znajomymi. Karina dzielnie to ukrywała, ale w głębi duszy modliła się o możliwość uratowania ich związku, które wisiało już na włosku.
Każdorazowa próba rozpoczęcia rozmowy kończyła się na kilku zdaniach.
Pozornie wszystko było jak należy, ale ich serca były pełne żalu i goryczy.
Czasami próbowała przełamać ten formalny ton, ale wówczas Krzysztof natychmiast zamykał się w sobie. Wciąż w jego sercu tkwiła ta okropna zadra, która nie pozwalała mu zapomnieć.
Któregoś dnia moja przyjaciółka nie wytrzymała i przyszła do mnie po pomoc.
- Proszę, porozmawiaj z nim. Już dłużej tego nie zniosę - powiedziała z płaczem.
Obiecałam jej, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by uratować jej małżeństwo, lecz przypomniałam jej, że sama przyczyniła się do obecnej sytuacji.
- Popełniłaś duży błąd zdradzając Krzyśka. On to bardzo przeżył i nie spodziewał się tego po Tobie. Kochał Cię. A co dał Ci Przemek? Ekstazę i cierpienie. Wykorzystał Cię, a potem rzucił. Twój mąż na to nie zasłużył. Zraniłaś go.
- Ale przecież mi wybaczył! - powiedziała.
- Tak, to prawda. Ale wiedz, że nie łatwo jest o tym zapomnieć. Postaw się na jego miejscu,
tak samo byś przeżywała. Nie ma innego wyjścia, musisz przeczekać tę sytuację.
Z czasem te rany zagoją się - odpowiedziałam.
- Ty nie miałaś skrupułów, gdy zdradzałaś Janusza. I to od dnia ślubu.
- To było co innego. Nie powinnam w ogóle za niego wychodzić.
- W miarę upływu czasu, boję się coraz bardziej, że zażąda ode mnie rozwodu.
- Mój Boże, nie przypuszczałam, że aż tak źle wygląda sytuacja. Ale nie mów tak.
On Cię kocha. Na pewno wszystko się ułoży - próbowałam pocieszyć przyjaciółkę.
- On mnie kochał, ale ta miłość umarła. To ja ją zabiłam.
Przez chwilę milczałam, a potem odwróciłam się ze słowami:
- Nie wydaje mi się możliwe, aby ta miłość umarła. O ile ja się na tym znam, Krzysztof należy do mężczyzn, którzy kochają raz i to na całe życie.
- Żeby to mogło być prawdą, co ja bym za to dała - odparła.
- To na litość Boską porozmawiaj z nim - powiedziałam.
- Ale jak mam to zrobić? - zapytała.
- Wiem, że trzeba zawsze wysłuchać obydwu stron, to stara zasada. Możesz być jednak pewna, że wam pomogę. Będziecie jeszcze szczęśliwi. Przecież musi być jakiś sposób, by obudzić w nim wiarę w Twoją miłość! Nie martw się. Wszystko się ułoży. Postaram się, przysięgam!
Dodaj komentarz