Archiwum kwiecień 2018, strona 5


Sekrety życia
Autor: perelkadg
06 kwietnia 2018, 14:09

Rozdział 41 - Cudowna noc

Kiedy nadszedł dzień wyjazdu mojej przyjaciółki miałam wrażenie, że znowu tracę coś cennego. Nie chciałam, by wyjeżdżała, skoro w młodości nie rozstawałyśmy się na dłużej niż tydzień. A co dopiero na kolejne kilka lat. Na szczęście Karina zauważyła mój smutek i wyznała mi coś, co miało być dla mnie niespodzianką. Wkrótce wracają tutaj wszyscy razem na stałe.

   - Mam dość życia w Bydgoszczy z dala od rodziny i przyjaciół. Tam też mam dużo znajomych, ale  to nie to samo, co rodzinne miasto - odpowiedziała

    długo rozmawiałam o tym z Krzyśkiem, a On to zrozumiał. Jemu też jest trudno stamtąd wyjeżdżać, ale tak długo go o to prosiłam, że wreszcie ustąpił.

 

W tym momencie obie usłyszałyśmy gwizdek nadjeżdżającego pociągu. Uścisnęłyśmy się na pożegnanie, a potem patrzyłam jak pociąg szybko oddala się z peronu.

Po powrocie do domu zastałam elegancko nakryty stół do kolacji, romantyczny nastrój płonących świec, czerwonokrwiste róże w wazonie. Z pokoju wyłonił się Mariusz - przystojny jak zawsze, ubrany w granatowy garnitur i pachnący tą zniewalającą wodą kolońską, którą dostał ode mnie na naszą rocznicę ślubu.

Zapytałam gdzie są dzieci. Odpowiedział, że zadbał o to, by dzisiejszej nocy być ze mną sam na sam.

       - Nareszcie jesteśmy sami. Możemy spokojnie dokończyć to, na czym skończylismy.

Poprosiłam go o chwilę cierpliwości. Założyłam na siebie moją najpiękniejszą sukienkę z seksownym dekoltem. Mariusz zbliżył się do mnie i dotknął mojej twarzy. Czułam ciepło dłoni, która delikatnie gładziła mój policzek. Westchnęłam cichutko, rozkoszując się jego pieszczotą i marząc by trwała jeszcze bardzo długo. Szorstkim czubkiem palca lekko powiódł wzdłuż mojej szyi, rozpalając zmysły. Westchnęłam głęboko i oplotłam go ramionami unosząc twarz do pocałunku. Nasze usta spotkały się w długim, zaborczym pocałunku, rozchyliłam wargi... Pocałunki były cudowne, oszałamiająco namiętne i gorące. Pominęliśmy jedzenie kolacji od razu przystępując do deseru.

Sekrety życia
Autor: perelkadg
05 kwietnia 2018, 22:39

Rozdział 40 - Spotkanie po latach

Natalia miała rację. Mariusz wrócił jeszcze tego samego wieczoru.

Przyszedł z bukietem moich ulubionych kwiatów i ze złotym pierścionkiem na przeprosiny. Wyjaśnił mi, że musiał wyjechać na kilka dni, a że duma nie pozwoliła mu na to, by mnie o tym zawiadomić - to normalne u facetów. Przyjęłam przeprosiny a zarazem zobowiązałam go do obietnicy, że więcej tak nie postąpi.

   - Musimy zakończyć nasze kłótnie, tak być nie może. Przecież nadal się kochamy.

     Dlaczego mamy tracić nasze cenne chwile życia na niepotrzebne awantury, które i tak do niczego nie prowadzą.

   - Masz rację, ale co mam zrobić, skoro czasami nie mogę zapanować nad emocjami?

   - Mariuszku, musimy bardziej się kontrolować, bo inaczej...

 

Nie dokończyłam, bo zamknął mi usta słodkim pocałunkiem. I prawdopodobnie nasze przeprosiny skończyłyby się w sypialni, ale cudowne chwile przerwał dźwięk telefonu.

Chciałam udać, że nikogo nie ma w domu, ale było już za późno.

   - Mamo, do Ciebie. Ciocia Karina dzwoni - krzyknęła Paulina z przedpokoju.

Szybko pobiegłam do telefonu. Od dwóch miesięcy nie miałam z nią kontaktu. Okazało się, że przyjechała na kilka dni do naszego miasta i bardzo chciałaby się ze mną zobaczyć.

    - Przyjechałaś z Krzyśkiem?

    - Krzysiek został w Bydgoszczy, a mnie udało się wyrwać stamtąd na parę dni.

    - Jak tam wasza sprawa o adopcję? Ruszyła do przodu?

Od tylu lat starali się o dziecko i nic. Karina nie mogła zajść w ciążę. Okazało się, że Krzysztof jest bezpłodny.

    - Biedak, bardzo to przeżywał - powiedziała Karina 

      Ale już jest po wszystkim. Miesiąc temu adoptowaliśmy dwuletnią dziewczynkę - córkę naszych znajomych, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Czułam, że to był dar od losu. Monika wypełni nam pustkę w sercu z powodu braku własnego dziecka, a my zastąpimy jej prawdziwych rodziców.

     - Powiecie jej prawdę, kiedy dorośnie? - spytałam. 

        Oczywiście. Monika dowie się całej prawdy, ale na razie jest jeszcze mała i prawie nic nie rozumie z tej sytuacji.

Przegadałyśmy całą noc. Karina nocowała u nas, bo tak się zagadałyśmy, że nawet nie zauważyłyśmy upływu czasu. Przez całą noc wspominałyśmy stare czasy naszej młodości, pierwsze sympatie, pierwszą prawdziwą miłość no i w końcu dzień ślubu.

Nie do wiary, jak ten czas zleciał. Każda z nas zaplanowała sobie życie według swojego scenariusza, a które nie bardzo ułozyło się tak jak powinno.

Sekrety życia
Autor: perelkadg
05 kwietnia 2018, 15:35

Rozdział 39 - Niepokojące dni.

"Dusza nie znałaby tęczy, gdyby oczy nie znały łez..."

Padał deszcz. Dosłownie lało, jakby się chmura oberwała.

Wyjrzałam przez okno i po bąblach na wodzie kałuży poznałam, że

"deszcz jeszcze potrwa ho - ho."

Ucieszyłam się bardzo. Nie miałam nic przeciwko temu, żeby lało straszliwie przez cały wieczór i przez całą noc aż do rana. Noc jest wspaniałą porą do rozmyślań i marzeń. W dzień człowiek pracuje albo nawet dokonuje wzniosłych czynów. W nocy wszystko to ma już za sobą i może spokojnie oddać się najwspanialszym wzlotom wyobraźni. Jedni robią to świadomie, przez sen.

A ja to tak pół na pół: najpierw marzyłam, potem śniłam. Zawsze o nim. Myśli moje po prostu przykleiły się do niego i nie sposób ich oderwać. Kochałam Go na oślep. To głupie, ale właśnie taka miłość jest najbardziej dostrzegalna.

Przez padający deszcz odzwierciedlały się moje uczucia, moja płacząca dusza. Rano wciąż lało. Chodziłam po mieszkaniu leniwa. Dzieci powychodziły już do szkoły, więc cały czas miałam dla siebie. Łzy nie chciały mi już napływać do oczu.

Nawet myśl o wczorajszej kłótni z Mariuszem nie była w stanie mnie rozczulić. Ostatnio coraz częściej dochodziło między nami do nieporozumień zakończonych awanturą.

Dziewczynki dorastały. Natalia chodziła do szóstej klasy podstawówki, Paulinka do czwartej, a Maciek zaczynał gimnazjum.

Ja czułam sie coraz częściej samotna, opuszczona. Już nie było tak jak dawniej, gdy byliśmy tacy szczęśliwi.

Mariusz po wczorajszej kłótni wyszedł z domu i do tej pory nie wrócił. Poszło jak zwykle o zasadę - to On jes najważniejszy w domu i to On wydaje rozkazy.

Deszczowa pogoda trwała kilka dni. jak nie lało, to padało, jak nie padało, to przynajmniej siąpiło. Przesiadywałam w domu czekając na powrót mojego męża. Daremnie.

Doszłam do wniosku, że musiało mu się coś stać - może miał jakiś wypadek?

Nie czekając ani chwili sięgnęłam po słuchawkę telefonu i zaczęłam dzwonić do wszystkich pobliskich szpitali. Odetchnęłam z ulgą dopiero wtedy, gdy usłyszałam, że nigdzie nie ma pacjenta, który wyglądem przypominałby Mariusza.

         - Nie martw się, mamo - usłyszałam pocieszające słowa Natalii

          - Jeśli naprawdę Cię kocha, to wróci.

To było jasne, że dzieci zauważyły to, co się dzieje między nami i robiły wszystko, by spróbować to naprawić.

Sekrety życia
Autor: perelkadg
04 kwietnia 2018, 22:03

Rozdział 38 - Stara miłość nie rdzewieje...

Starałam się być dobrą żoną dla Janusza, żeby nadal nic nie podejrzewał.

Moje małżeństwo trwało już półtora roku, mieliśmy 8-miesięczną córeczkę, której nadaliśmy imię Natalia.

Mariusz w tym czasie podpisał papiery rozwodowe. Z pierwszego małżeństwa nie zostało nic, prócz dziecka. Miał 2-letniego syna - Maciusia. Jego była żona zostawiła dziecko i ze swoim kochankiem gdzieś wyjechała.

Spotykaliśmy się tak często, jak tylko to było możliwe. Wkrótce odkryłam, że znów jestem w ciąży. Tym razem wiedziałam, że jest to dziecko Mariusza. Nie czekając ani chwili, zadzwoniłam do Niego i oznajmiłam Mu tą wspaniałą wiadomość. Bardzo się ucieszył, wziął w ramiona i mocno pocałował.

Nie wiedziałam natomiast, jak mam o tym powiedzieć mężowi. Zastanawiałam się nad jego reakcją.

****************************************************************************************************

Janusz przyjął to spokojnie. Powiedział, że wie, że go nie kocham i nie będzie więcej stał na drodze do mojego szczęścia, ale nie porzuci Natalii. Dałam mu do zrozumienia, że nie będę mu zabraniała kontaktów z córką - ma do tego pełne prawo. Jednak nie chciałam dalej ciągnąć tego małżeństwa bez obustronnej miłości.

Kochałam innego...

Janusz to zrozumiał i za to jestem mu wdzięczna. Zdziwiło mnie jednak to, że oddał mnie tak po prostu, bez walki.

Odpowiedź znalazłam już wkrótce.

Janusz był inżynierem. Dwa miesiące temu w fabryce poznał kobietę, w której od razu się zakochał. Zresztą z wzajemnością. Długo bronił się przed tą miłością, nie chciał zostawić mnie i półrocznej Natki. Moja decyzja o rozstaniu bardzo mu to ułatwiła.

*******************************************************************************************************

Rozwód dostaliśmy szybko. Niedługo potem ożenił się ponownie.

Dziś, z drugą żoną ma dwóch synów, ale o naszą córeczkę zawsze dba i utrzymuje z nią ścisłe kontakty.

Ona jest bardzo zaprzyjaźniona z rodziną ojca, częśto tam bywa, kocha swoich braci i uwielbia też żonę swojego tatusia.

A ja mam 30 lat. Od 7 lat jestem szczęśliwą żoną Mariusza i matką wspaniałej Paulinki. Cieszę się również z tego , że Maciuś także mnie zaakceptował i traktuje jak drugą mamę. Natalka ma oprócz braci młodszą siostrzyczkę, a ja nareszcie cudowną, kochającą się rodzinę.

Czy można chcieć więcej?

 

KONIEC CZĘŚCI 1

 

CDN...

Sekrety życia
Autor: perelkadg
04 kwietnia 2018, 14:50

Rozdział 37 - ślub i wesele...

Pewnego dnia będąc na mieście i oglądając wystawę ze ślubnymi sukniami spotkałam Mariusza. Chciałam Go szybko wyminąć, ale zagrodził mi drogę i nie pozwolił przejść. Błagał, byśmy usiedli w pobliskiej restauracji. Zrobiłam to bardzo niechętnie, ale szczerze mówiąc, aż serce mi się do Niego wyrywało.

Rozmawialiśmy chłodno. Mariusz po raz kolejny prosił mnie o przebaczenie. Nie krył jednak zaskoczenia, kiedy powiedziałam mu o moich planach. Błagał prawie na kolanach, bym przemyslała tę decyzję, przede wszystkim dlatego, że jest w trakcie rozwodu i nic by nie stało już na przeszkodzie naszemu szczęsciu.

Ucieszyłam się, ale nie mogłam znowu skrzywidzić Janusza. Za wiele razy go zraniłam, odrzucając. O spotkaniu na mieście nic nie powiedziałam Januszowi.

***************************************************************************************************

Nasz ślub odbył się w małej miejscowości w Polskich Tatrach.

Ja i Janusz pobraliśmy się w pobliskiej Kapliczce.

Mariusz dostał zaproszenie, ale prawdę mówiąc nie liczyłam na to, że przyjdzie. Zjawił się prawie w chwili, gdy miałam wypowiadać sakramentalne "TAK"

Myślałam, że przerwie całą uroczystość, ale pomyliłam się. Tylko stał i patrzał.

Wypowiadając przysięgę: "

... I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci...", o mało nie wybuchnęłam płaczem, ale zarazem chciałam sprawić przykrość Mariuszowi. '

Niech On też pocierpi! - myślałam.

Nie było odwrotu. Zostałam żoną człowieka, którego nie kochałam. Janusz był tak zaślepiony miłością do mnie, że nawet nie zauważył czułych spojrzeń, które rzucałam Mariuszowi w Kościele. Świadomie wiedziałam, że będzie moim kochankiem. I tak też się stało.

Nocami byłam żoną Janusza, natomiast w dzień, kiedy ten był w pracy, spotykałam się z moim ukochanym. Najlepsze w tym wszystkim było to, że mój mąż niczego się nie domyślał.

******************************************************************************************************

Karina i Krzysiek wybrali bardziej romantyczniejsze miejsce. Ponieważ oboje kochają góry, postanowili, że wezmą ślub na samym szczycie Kasprowego Wierchu. Tam musiało być pięknie. Karina byla piękną panna młodą. Szkoda, że nie wychodziłyśmy za mąż w tym samym czasie, ale niestety nie było to możliwe, bo inaczej nie byłoby mnie na ślubie mojej najlepszej przyjaciółki

(i na odwrót). A to by było niewybaczalne.

Patrząc na nich byłam pewna, że z Krzyśkiem niczego jej nie zabraknie.

Tuż po weselu wyjechali w podróż poślubną w szwajcarskie Alpy. Spędzili tam też miesiąc miodowy. Po powrocie zamieszkali w Bydgoszczy - rodzinnym mieście Krzysztofa.