Archiwum 06 kwietnia 2018


Sekrety życia
Autor: perelkadg
06 kwietnia 2018, 14:48

Rozdział 42 - Wspomnienia z pociągu...

Tymczasem Karina wracała pociągiem do swojego domu do Bydgoszczy.

Nie lubiła tego typu transportów od czasu pamiętnego wyjazdu do Gdańska.

Wtedy właśnie poznała Przemka.

Była już noc, ale wspomnienia nie pozwalały jej na zmrużenie oka.

Wyszła na korytarz, by pooddychać świeżym, chłodnym powietrzem. Nagle poczuła na sobie obcy wzrok. Odwróciła głowę i ujrzała przystojnego mężczyznę, wysokiego o silnie rozbudowanej klacie. Mężczyzna przyglądał się jej, aż poczuła się trochę niepewnie.

Już chciała wrócić do swojego przedziału, gdy ów mężczyzna zaczepił ją.

      - Przepraszam Panią, czy my się przypadkiem nie znamy?

 

Dopiero teraz spojrzała na niego uważniej. Tak, to był ON. Przemek.

       - Rzeczywiście - odpowiedziała -

          Spotkaliśmy się kilka lat temu podczas mojej podróży do Gdańska.

          Ty zdaje się jechałeś do Łeby?

          - Zgadza się. Nigdy nie zapomniałem tych oczu, a jeszcze bardziej tego pożegnalnego pocałunku.

         - Dlaczego nie zadzwoniłeś do mnie? - spytała Karina.

         - Może wyda Ci się to śmieszne, ale zapomniałem twój numer telefonu, a nie mogłem Cię odnaleźć, ponieważ nie znałem twojego nazwiska i adresu. Podałaś mi tylko swoje imię. Przepraszam. Co robiłaś przez ten czas?

Opowiedziała mu o wszystkim, co się wydarzyło w ostatnich latach i właśnie gdy miała mu powiedzieć o Krzysztofie, zamilkła. Może poczuła, że nie chce w tej chwili mówić mu o swoim życiu uczuciowym, ale było to nieuniknione, bo właśnie ją o nie zapytał.

       - Jak to możliwe, że taka piękna kobieta jest sama?

       - Nikt nie powiedział, że jestem sama. To, że w tej chwili jadę sama nie oznacza, że nie jestem z nikim związana - odpowiedziała - mam męża.

      - Ach tak!

      - Opowiedz teraz, co się działo z Tobą. Co Ty robiłeś?

      - A co tu opowiadać. Skończyłem studia i niedługo potem ożeniłem się. To wszystko.

 

To nie było jednak wszystko. Ukradkiem zerknęła na jego dłoń, na której lśniły dwie obrączki.

       - Czy to znaczy, że nie jesteś teraz żonaty? - spytała.

       - Dlaczego o to pytasz?

       - Masz dwie obrączki na palcu, a nie powiesz mi chyba, że masz dwie żony?

       - Nie, moja żona nie żyje. Zmarła na białaczkę.

       - Przykro mi - wyszeptała, a w jej oczach malowało się współczucie.

 

Karina zauważyła, że Przemek bardzo cierpiał po stracie żony.

 "Musiał ją bardzo kochać"- pomyślała.

Zbliżała się stacja w Bydgoszczy. Spojrzała na zegarek. Była 3.00 w nocy.

Jakie było jej zdziwienie, gdy dowiedziała się, że Przemek także wysiada na jej stacji.

      - Czy będzie wielkim nietaktem, gdy zaproszę Cię do mnie na kawę?

       - O 3.00 w nocy?

Miała na to wielką ochotę, ale w porę oprzytomniała.

"co ja robię. Przecież kocham Krzyśka. Dlaczego nie mam ochoty rozstać się z Przemkiem?" - pomyślała.

       - Może lepiej nie - odparła.

       - Do niczego nie chciałbym Cię zmuszać, wiem, że masz męża.

       - I córeczkę... Ma 2 latka.

       - W takim razie przyjmij moją wizytówkę. Znajdziesz na niej mój adres i telefon. Może kiedyś zmienisz zdanie.

Kiedy się żegnali zapragnęła. by wziął ją w ramiona i całował tak długo, aż przekona ją..., że powinna pójść do niego...

Sekrety życia
Autor: perelkadg
06 kwietnia 2018, 14:09

Rozdział 41 - Cudowna noc

Kiedy nadszedł dzień wyjazdu mojej przyjaciółki miałam wrażenie, że znowu tracę coś cennego. Nie chciałam, by wyjeżdżała, skoro w młodości nie rozstawałyśmy się na dłużej niż tydzień. A co dopiero na kolejne kilka lat. Na szczęście Karina zauważyła mój smutek i wyznała mi coś, co miało być dla mnie niespodzianką. Wkrótce wracają tutaj wszyscy razem na stałe.

   - Mam dość życia w Bydgoszczy z dala od rodziny i przyjaciół. Tam też mam dużo znajomych, ale  to nie to samo, co rodzinne miasto - odpowiedziała

    długo rozmawiałam o tym z Krzyśkiem, a On to zrozumiał. Jemu też jest trudno stamtąd wyjeżdżać, ale tak długo go o to prosiłam, że wreszcie ustąpił.

 

W tym momencie obie usłyszałyśmy gwizdek nadjeżdżającego pociągu. Uścisnęłyśmy się na pożegnanie, a potem patrzyłam jak pociąg szybko oddala się z peronu.

Po powrocie do domu zastałam elegancko nakryty stół do kolacji, romantyczny nastrój płonących świec, czerwonokrwiste róże w wazonie. Z pokoju wyłonił się Mariusz - przystojny jak zawsze, ubrany w granatowy garnitur i pachnący tą zniewalającą wodą kolońską, którą dostał ode mnie na naszą rocznicę ślubu.

Zapytałam gdzie są dzieci. Odpowiedział, że zadbał o to, by dzisiejszej nocy być ze mną sam na sam.

       - Nareszcie jesteśmy sami. Możemy spokojnie dokończyć to, na czym skończylismy.

Poprosiłam go o chwilę cierpliwości. Założyłam na siebie moją najpiękniejszą sukienkę z seksownym dekoltem. Mariusz zbliżył się do mnie i dotknął mojej twarzy. Czułam ciepło dłoni, która delikatnie gładziła mój policzek. Westchnęłam cichutko, rozkoszując się jego pieszczotą i marząc by trwała jeszcze bardzo długo. Szorstkim czubkiem palca lekko powiódł wzdłuż mojej szyi, rozpalając zmysły. Westchnęłam głęboko i oplotłam go ramionami unosząc twarz do pocałunku. Nasze usta spotkały się w długim, zaborczym pocałunku, rozchyliłam wargi... Pocałunki były cudowne, oszałamiająco namiętne i gorące. Pominęliśmy jedzenie kolacji od razu przystępując do deseru.