Sekrety życia
28 marca 2018, 20:05
Rozdział 25 - Strugi ulewnego deszczu...
Zamknęłam oczy. Czułam ciepło opływające mnie falami szczęśliwej senności, miękki dotyk puchowej kołdry, delikatny policzek poduszki, do której przytuliłam się z całą bezbronną zwierzącą ufnością. Nie chciałam zasypiać. Szelest deszczu nastrajał mnie melancholią.
Włączyłam czerwoną lampkę, stojącą na moim nocnym stoliku i leżąc na łóżku, naciągnęłam kołdrę na policzek, podkurczyłam nogi i wtulając twarz w poduszkę starałam się nie myśleć o nieprzyjemnych dla mnie sprawach. Daleko, daleko jest inny świat - szeptałam cichutko - właśnie płynę do niego samotna, opuszczona przez wszystkich, kołysząc się na wąskim stateczku gnanym lodowatą wichurą. Lecz mnie jest zacisznie i dobrze i nikt nie wie, dokad podążam. Spojrzałam w sufit, który przypominał poszarzałe niebo pokryte burzowymi chmurami. Wątłe światło lampy wydobywało z kłębowiska cieni grupę galopujących zwierząt, bladych z przerażenia. - Schowajcie się za szafę - pomyślałam - tam na pewno nikt was nie dosięgnie.
Nagle usłyszałam grzmot. Za oknem szalała burza. Odrzuciłam kołdrę i opuściłam nogi na zimną podłogę. Ciepło ulatywało wraz z nieprzytomną sennością, która tak przyjemnie kołysała się na falach wygodnego marzenia. Deszcz przeszył mnie nagłym skurczem ramion. Założyłam sweter, wsunęłam nogi w rozdeptane kapcie i podeszłam do okna. Rulony deszczu spływały po szybie drżącymi zwijkami migotkiwych perełek.
- jak nic oberwanie chmury - powiedziałam cicho sama do siebie.
Po chwili wróciłam do łóżka, założyłam piżamę i wsunęłam się pod lekko już wystudzoną kołdrę. Deszcz cały czas padał, początkowo brzęcząc delikatnie w szyby a po kilku minutach uderzając z szumem o drżące okno.
Zasypiałam powoli.
Byłam taką małą drobno drżącą szybką, na którą spadał z sierpniowych obłoków deszcz złotej jesieni...
Dodaj komentarz