Sekrety życia


Autor: perelkadg
21 kwietnia 2018, 18:31

Rozdział 60 - Odnalezione szczęście...

Jego romans z Angeliką trwał już kilka miesięcy. Spędzili ze sobą niezbyt udane lato.

    - Czego ode mnie oczekujesz? Myślałem, że już na początku wszystko sobie wyjaśniliśmy. Powiedziałem Ci, że nie zamierzam się...

    - Powiedziałeś mi, że nie zamierzasz się z nikim zbyt blisko wiązać i że boisz się, że znowu zostaniesz zraniony. Nie wiesz, czy kiedykolwiek decydujesz się na małżeństwo. Ale nie uprzedziłeś mnie, że boisz się żyć, że nie chcesz , żeby Ci na kimś zależało, że nie chcesz być normalnym człowiekiem.

 

To była jedna z wielu kłótni, jakie dotąd powstawały. Jemu rzeczywiście na niczym nie zależało.

A Ona bardzo chciała przy nim zostać. Było w nim jakieś piękno, siła, dzikość i smutek, które przyciągały ją jak magnes.

Co więcej, rozumiała, jak wielki jest jego ból i tęsknota. Chciała mu pomóc, pokazać mu, że jest kochany. Ale Maćka to nie obchodziło, ponieważ Ona nie była Małgosią. Oboje zdawali sobie z tego sprawę.

Cicho wstała i odwróciła się, żeby nie widział łez błyszczących w jej oczach. Bolało ją, że nie potrafi do niego dotrzeć. Powoli dochodziła do wniosku, że nigdy jej się to nie uda. On nie pozwoli na to ani jej, ani komukolwiek innemu. Andżelika wiedziała, że ich związek to istne szaleńswo, ale nie potrafiła go zakończyć. Czasami się zastanawiała, co będzie, kiedy się rozstaną.

    - Przepraszam Cię. Czasami zachowuję się jak ostatni drań - w jego oczach błyszczały łzy.

    - Chyba muszę przyznać Ci rację - spojrzała na niego ze smutnym uśmiechem i pocałowała go w czubek brody -

     Ale zdaję się, że mimo to Cię kocham.

 

Po raz pierwszy spojrzał na nią przytomnie i z zainteresowaniem.

    - Czasami samego siebie nienawidzę za to, co Ci robię. Ja... - urwał, a Ona położyła mu palec na ustach.

    - Wiem.

Skinął głową w milczeniu i wstał. Obserwowała go wzrokiem.

    - Maciek!

    - Tak?

    - Wciąż za nią tęsknisz?

Długą chwilę milczał, a potem przytaknął. W oczach miał ból.

Przysiadła na jednym ze stołków przy kuchennym blacie i zamyśliła się nad tym, co spostrzegła w Jego oczach.

***************************************************************************************************************

Mimo wszystko postanowili się pobrać.

Maciek zrozumiał, że Małgosia nie wróci do świata żywych. Nigdy o niej nie zapomni, będzie do końca życia nosił jej wspomnienie w sercu. Ale pragnął na nowo ułożyć sobie świat. Choćby z Andżeliką. Nauczy się ją kochać.

Pobrali się ostatniego dnia lutego.

Panna młoda miała na sobie długą do ziemi suknię z koronki w kolorze szampana. W ręku trzymała bukiet z jasnobeżowych orchidei.

Pan młody natomiast miał na sobie ciemny garnitur z białym goździkiem w butonierce.

Oboje ze wzruszeniem wypowiadali słowa przysięgi małżeńskiej. Miałam nadzieję, że tym razem mój syn będzie szczęśliwy, że oboje odnajdą się we własnym, szczęśliwym życiu.

W podróż poślubną pojechali samochodem Maćka. Andżelika usiadła i zamknęła oczy, żeby się rozluźnić. Jednak natychmiast je otworzyła, kiedy poczuła, że mknący jak pocisk samochód wykonał nagły skręt.

Zobaczyła pędzącego wprost na nich czerwonego Jaguara. Wymijając ciężarówkę, która stała na poboczu obok innego samochodu kierowca Jaguara przekroczył środkową linię, znalazł się na przeciwnym pasie i jechał teraz wprost na nich. Andżelika patrzyła na to rozszerzonymi oczami, zbyt przerażona by krzyczeć.

Niebezpieczeństwo minęło w ciągu sekundy, bo Maćkowi udało się wyminąć lekkomyślnego kierowcę i czerwony Jaguar pomknął dalej, przecinając skrzyżowanie na czerwonym świetle. Andżelika nadal siedziała sztywna ze strachu, kurczowo trzymając się deski rozdzielczej.

Patrzyła prosto przed siebie, broda jej drżała, a oczy wypełniły się łzami. W jej pamięci także zostało to, co wydarzyło się dwa lata temu.

Maciek od razu zauważył jej stan, zahamował i wyciągnął do niej ramiona. Musiał potrząsnąć żonę i przyciągnąć do siebie, żeby się opanowała.

    - Już dobrze kochanie. Już dobrze. Tamten wypadek to przeszłość. Nigdy więcej się nie powtórzy.

    - Mówisz tak, a sam omal w nim nie zginąłeś.

 

Maciek trzymał ją mocno w ramionach. Minęło prawie pół godziny, zanim się uspokoiła. Wyczerpana upadła na fotel. Przez jakiś czas przyglądał się jej w milczeniu, gładząc po włosach i trzymając za rękę. Chciał ją przekonać, że jest już bezpieczna.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz